poniedziałek, 31 marca 2014

57. Teresa Ewa Opoka "Żona psychopaty"

Przemoc psychiczna w rodzinie jest trudna do udowodnienia, gdyż nie widać bezpośrednio śladów molestowania psychicznego. Siniaki, złamania od razu rzucają się w oczy, ale w jaki sposób udowodnić kiedy jest się poniżanym, zastraszanym, kiedy partner grozi i krzyczy? Najczęściej przemocy domowej ulegają kobiety i dzieci, które nie zdają sobie sprawy, że zachowanie się współmałżonka, taty jest patologiczne. Często winią siebie twierdząc, ze sprowokowały partnera, ojca do takiej, a nie innej reakcji.

1971 rok, Maja przyjechała z rodzinnych Kielc do Krakowa, żeby studiować geografię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Cieszyła się, że nareszcie wyrwała się spod oka często niezadowolonej z niej mamy. W niedługim czasie poznała kolegę swojego brata Pawła, Edwarda. Starszego kilka lat od niej pasjonata teatru i poezji, ekonomistę z zawodu.

To cudownie być kochaną, uwielbianą, stać się dla kogoś tą jedna jedyną”

Maja czuła się przy Edwardzie wyjątkowo. Imponowało jej to, że jest starszy od niej, usługuje jej na każdym kroku. Czuła się przy nim wyjątkowo.

Zakochała się w jego miłości”

Wkrótce okazało się, że dziewczyna jest w ciąży. Młodzi pobrali się, ale mieszkali osobno. Ona w akademiku,on wynajmował pokój od starszej pani. Pewnego dnia Majka chcąc zrobić niespodziankę mężowi wybrała się do niego w odwiedziny. To co zobaczyła przeraziło ją. Bałagan to mało powiedziane i nie najgorsze w tej sytuacji. Najgorsza była mina Edwarda, złość i pioruny bijące z oczu, które miały trafić i uśmiercić właścicielkę mieszkania za karę, że śmiała wpuścić dziewczynę do środka. Maja przestraszyła się nowego oblicza małżonka. Takiego go nie znała i nie chciała znać. Niestety zlekceważyła ostrzeżenie, a może po prostu bała się na tym etapie powiedzieć, że nie tego oczekiwała i chce rozwodu. Wszak któż z nas podjąłby decyzję o rozwodzie w krótkim terminie po ślubie.
Jak szybko miłość może przerodzić się w nienawiść?
U Mai ten proces narastał z dnia na dzień. Codziennie jej czyste, kochające serce zasłaniała kolejna
łatka goryczy, nienawiści, żalu, bólu. Czuła się jak szmaciana lalka. Edward zawsze podejmował za nią decyzje, systematycznie wprowadzał chaos w jej głowie, wbijał poczucie winy. Upokarzał ją na każdym kroku. W domu nazywał ją „pasożytem”, przy znajomych „stara”, a przy rodzinie „Majeczką” Działał podstępnie. Wszyscy myśleli, że jest kochającym, miłym, opiekuńczym mężem, a nie wulgarnym, przebiegłym chamem, wręcz psychopatą.

Przekleństwa wylatywały mu z przepełnionego gardła ustami, jak u normalnych ludzi
kamienie kałowe odbytem”

Maja nie znosiła przekleństw. To był najgorszy bat dla jej duszy, największa kara, a dla Edwarda
przeklinanie stanowiło funkcje fizjologiczną”, a w późniejszym czasie jedną z metod dręczenia
bohaterki. Maja wstydziła się przyznać do tego z jakim tyranem i prymitywem się związała.
Wciąż udawała zadowoloną przed teściami, twierdząc, że ich syn jest dobry mężem, przed koleżankami, że ma wsparcie i dobre życie u boku kochanego faceta. Wstydziła się przed mamą. Bała się, że mama zarzuci jej nieudacznictwo i powie, że to jej wina, że małżeństwo jej się nie układa. Wstydziła się przed sąsiadami, koleżankami z pracy, przyjaciółmi. Wciąż ukrywała prawdę, ale również zło, które jej wyrządzał „ukrywała je głęboko, najgłębiej jak mogła”
Lęk towarzyszył jej na okrągło, lęk o swoje życie i życie dzieci. Żołądek podchodził do gardła, sztywniało całe ciało, serce kołatało,kolana drżały, dłonie miała mokre od potu. Jak można w takim stanie normalnie funkcjonować??!

„Żona psychopaty” to powieść, która toczy się dwutorowo. Główne wątki przebiegają w latach 70-tych i 80-tych, i opowiadają o losach małżeństwa Mai i Edwarda. Przeplatane są krótkimi rozdziałami, w których Maja jest już babcią, cieszy się i obdarza miłością swoje wnuczęta. Czasami jeszcze zapada w chwilę odrętwienia i przypomina sobie trudne momenty z przeszłości, które przynosiły jej tylko ból i upokorzenie.

„Żona psychopaty” jest bardzo wzruszającą powieścią. Przynosi ze sobą dużo cierpienia, bólu i rodzi wiele pytań. Ja można być takim człowiekiem, jakim był Edward? Jak można funkcjonować
przy takim potworze i nie oszaleć? Ile trzeba mieć w sobie odwagi i chęci życia, żeby pokonywać kolejne dni u boku potwora!
Czytając tę powieść miałam ciarki na plecach i nie mogłam wyjść ze zdziwienia ile jeszcze można mieć pomysłów na dręczenie drugiego człowieka. Jak można czerpać radość i szczęście sprawiając ból drugiej, w dodatku bliskiej osobie. Dzisiaj mija trzeci dzień odkąd skończyłam tę lekturę, a ja nadal myślę o Mai, i o tym co przeżyła. Wiem, że akurat ona jest postacią fikcyjną, ale spójrzmy prawdzie w oczy, jest wiele kobiet we współczesnym świecie, które przechodzą podobną, jak nie jeszcze gorszą gehennę. Kobiet, które milczą, ale wzrokiem szukają pomocy. Dlatego miejmy oczy otwarte i obserwujmy co dzieje się wokół nas...

Książkę przeczytałam w wersji e-book
Wersja papierowa
Stron: 374
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013


Moja ocena: 8/10

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

Grunt to okładka”, „Z literą w tle”, „Klucznik”, „Polacy nie gęsi”, „W prezencie”,
Czytamy powieści obyczajowe”, „100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią”,
Z półki 2014”, „Rekord 2014”



niedziela, 30 marca 2014

56. Róża Lewanowicz "Porwana"


Justyna i Łukasz Mayerowie, to  młode małżeństwo wiodące spokojny tryb życia. W ich codzienności dominują sprawy zawodowe. U niej świat kręci się wokół korporacji, gdzie jest analitykiem, wzorowym, zdolnym, lecz mało dostrzeganym pracownikiem, u niego wokół pogoni za przestępcami, ponieważ jest funkcjonariuszem CBŚ. Do idealnej sielanki i radości życiowej brakuje im tylko dziecka. Z medycznej strony  nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby mieli potomka, ale jednak Justyna ma jakąś wewnętrzna blokadę, która nie pozwala jej zajść w ciążę.
 Pewnego dnia Justynę w pracy zaczyna nachodzić tajemniczy nieznajomy, który przynosi jej kwiaty, twierdząc, ze jest jej przyjacielem z czasów wczesnoszkolnych. Dziewczyna podświadomie czuje, że coś tu nie gra i w związku z tym postanawia się zwolnić z pracy. Szef Justyny nie chcąc stracić zdolnego pracownika, proponuje jej w zamian pracę na nowych warunkach. To co do tej pory robiła tutaj w biurze, będzie mogła wykonywać w domu i tylko przesyłać gotowe raporty do firmy. Dziewczyna przyjmuje propozycję szefa, ale nie jest jej dane nacieszyć się nową sytuacją. Zostaje podstępem wywabiona z mieszkania i porwana na oczach męża sprzed bloku, w którym mieszkają. Dlaczego?? Tak to pytanie zaraz nasunęło mi się na usta. W mgnieniu oka znajdowałam różne powody tego co się stało. Zemsta przestępców, których kiedyś aresztował Łukasz, tajemniczy nieznajomy, który nachodził Justynę w korporacji, a może jej analizy związane były z czymś nielegalnym, może za dużo wiedziała??

„Porwana” wciągnęła mnie od pierwszych stron i po prostu przepadłam. Książka jest niesamowita. Akcja toczy się w szybkim tempie i co chwilę dochodzą nowe zagadki. Czytając jesteśmy przekonani, że teraz wydarzenia potoczą się w danym kierunku, aż tu nagle wszystko zaczyna się komplikować, dochodzą nowe postacie i nowe wątki niosące ze sobą powiew grozy i tajemniczości.
Przez książkę przewija się cała plejada bohaterów pierwszo i drugoplanowych. Pisarka poświęca uwagę każdej postaci, stara się dokładnie nakreślić jej profil, oczywiście Justynie i Łukaszowi poświęcając więcej czasu i dokładności.
Justynę polubiłam od samego początku. Miała niesamowity dar przewidywania, umiała wyczuć zbliżające się niebezpieczeństwo, a przy tym mogła się szczycić nieprawdopodobna intuicja do ludzi. Wyczuwała osoby o nieszczerych intencjach, co często chroniło ją przed zagrożeniem.Oprócz tego była inteligentna, spokojna, szczera aż do bólu, znajdująca wyjście z każdej sytuacji. Przykładna żona, nie widząca świata poza swoim mężem, wierna, pracowita, można by rzec chodzący ideał. A jednak w głębi serca ukrywała parę sekretów przed mężem, które gdy ją porwano powoli zaczęły wychodzić na jaw. Łukasz był prostym, szczerym, pobłażliwym, opiekuńczym, kochającym mężem, a także dobrym kolegą i pracownikiem.

„Porwana” jest debiutem, w co naprawdę ciężko uwierzyć. Wartka akcja trzymająca w napięciu oraz świetne, zaskakujące wątki (ukłon w stronę pomysłowości autorki) są wielkim atutem tej lektury. Niektóre z wątków mogą nam się wydawać mało wiarygodne, jednak nie przeszkadzało mi to podczas czytania i wręcz mogę powiedzieć, że dodają one tylko smaczku całości książki.
Zaskakujące jest w tym wszystkim, że tego typu książka oprócz dobrej rozrywki może zawierać w swojej treści głębsze przesłania i wprowadzić nas w chwilę refleksji. Pozwala zastanowić się co jest dla nas ważne w dzisiejszych czasach, rodzina i miłość czy pieniądze i władza. 
Jedyne z czym miałam początkowo podczas czytania problem, to z dużą ilością męskich osobników, a ściślej mówiąc z zapamiętaniem ich nazwisk i przyporządkowaniem ich do określonych grup zawodowych.  Jednak nie jest to w żadnym wypadku minusem lektury.
Podsumowując, polecam gorąco wszystkim ten wspaniały, polski kryminał i mam nadzieję, że nie przyjdzie nam długo czekać na kolejną świetną powieść pani Lewanowicz.


Książkę przeczytałam w wersji e-book
Wersja papierowa:
Stron 472
Wydawnictwo:Replika
Rok wydania: 2014

                                             Moja ocena 9/10

             Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

"Polacy nie gęsi", "Klucznik", "Czytamy kryminały", "Debiuty pisarskie", "Historia z trupem"
 "Czytamy opasłe tomiska", "Rekord 2014", "W prezencie", "100 książek, które trzeba przeczytać
 przed śmiercią", "Pod hasłem", "Grunt to okładka"

piątek, 28 marca 2014

55. Corina Bomann "Wyspa motyli"


 Życie Diany Wagenbach, młodej prawniczki z Berlina ulega z dnia na dzień totalnej zmianie. Diana odkrywa, że mąż Patryk zdradza ją, a jednocześnie dostaje wiadomość, że najbliższa jej sercu osoba z rodziny, ciocia Emmely Stanwick jest ciężko chora i leży
 w szpitalu. Dziewczyna nie namyślając się długo pakuje walizki i wylatuje do Anglii, w odwiedziny do chorej Emmely. Zatrzymuje się w pięknej owianej wieloma tajemnicami rodzinnej posiadłości Tremayne House w pobliżu Tamizy. Niestety ciocia wkrótce umiera, ale przed śmiercią przekazuje lakoniczne informacje na temat rodzinnej intrygi i wielu niewyjaśnionych tajemnic, którymi owiana jest rodzina Tremayne. Diana wiedziona ciekawością zaczyna powoli zagłębiać się w poznawanie przeszłości swoich bliskich. Trop wiedzie ją na wyspę, która kształtem przypomina skrzydło motyla,Sri Lankę.
Wyspę pełną niespodzianek, tajemniczych historii, pachnącą różnymi odmianami herbaty, które wzrastają na okolicznych polach, zachwycającą swoją dzikością i piękną kulturą Tamilów, tutejszych rdzennych  mieszkańców. Diana fragment po fragmencie odkrywa kolejne elementy dotyczące życia jej przodków, aż w końcu rozwiązuje frapującą zagadkę.

 „Wyspa motyli” jest powieścią, w której akcja toczy się dwutorowo. Przeskakujemy z czasów
 współczesnych tj. 2008 roku i akcji toczącej się po części w Anglii, a po części w Berlinie, do
odległej XIX wiecznej Anglii, a następnie Sri Lanki. Oba wątki są ze sobą spójnie połączone, 
w związku z czym nie można pogubić się w fabule i odmienności bohaterów.  Sama fabuła jest dość banalna i bardzo szybko można domyśleć się o co w całej historii rodzinnej chodzi
 i samemu znaleźć rozwiązanie owej zagadki. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Język jakim operuje autorka jest prosty, opisy przyrody krótkie, ale w ciekawy sposób
przedstawione. Portrety psychologiczne postaci przedstawione są w sposób ciekawy i w miarę wyczerpujący.

„Wyspa motyli” nie jest typowym romansidłem, chociaż rzeczywiście dominującym tematem oprócz tajemnic rodzinnych jest miłość. Perypetie miłosne Diany, Grace przewijają się od pierwszej do ostatniej strony. Osobiście wolałam wczytywać się we wszystkie wątki dotyczące odległych czasów, dlatego i miłosna historia Grace, tajemnicza i wzruszająca bardziej mnie uwiodła.
Osobiście uważam, że książka jest warta uwagi i mimo małych minusów i przewidywalności na pewno swym klimatem urzeknie niejednego czytelnika.

 
                                                          Pola herbaciane- Sri Lanka

Okładka: miękka
Ilość stron: 464
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Otwarte
                                                             Moja ocena: 6/10

                        Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

    "Grunt to okładka", "Historia z trupem w tle", "Klucznik", "Czytam opasłe tomiska",
     "Rekord 2014"," Z półki 2014", "Czytamy powieści obyczajowe"


czwartek, 27 marca 2014

54. Joanna Opiat-Bojarska "Gdzie jesteś, Leno?"


 Natalia, Lena, Łukasz i Krzysztof to paczka 19-letnich studentów filologii angielskiej w Poznaniu. Natalia, towarzyska, korpulentna, wesoła dziewczyna. Łukasz i Krzysiek lubili weekendowe zabawy w klubach, z kufelkiem piwa w rączce i wzrokiem skupionym na podrygujących „laskach” na parkiecie. A Lena?
 Lena była szczupłą, atrakcyjną, zdolną, skrupulatną, małomówną, obojętną na komplementy, zamkniętą w sobie dziewczyną, która świata nie widziała poza swoim chłopakiem Szymonem.

 Zdanym egzamin z językoznawstwa postanowili uczcić i oblać w jednym z najlepszych poznańskich klubów, „Utopii”. Jako, że miała to być tylko ich studencka impreza, Lenka udała się na nią bez swojego chłopaka. Dla rozluźnienia, towarzystwo popijało drinki i połknęło tabletki ekstazy. Lena nie lubiła tego typu imprez. Nie czuła się na nich bezpiecznie, szczególnie jeśli w pobliżu nie było Szymona. Nie lubiła, gdy obcy mężczyźni zaczepiali ją i prosili do tańca.Tymczasem dziewczynę zaczął nachodzić facet na widok którego Lenę przeszywały ciarki. Jego przerażający, zwierzęcy wzrok był okropny. Wystraszona, stwierdziła, że ma dość imprezy i postanowiła opuścić budynek „Utopii”.  Wyszła i ślad po niej zniknął.

 Zaginięcie dziewczyny zgłosiła na policji jej matka.Sprawą zajął się stary wyga, pracoholik podkomisarz Burzyński wraz z młodym asystentem Michałem Majewskim, nadgorliwym, aroganckim, chcącym się za wszelką cenę wykazać chłopakiem. Michał to chrześniak  wpływowej osoby z Komendy Głównej Policji w Poznaniu, o czym przypomina podkomisarzowi na każdym kroku, licząc na pochlebstwa i  pobłażliwe traktowanie. Panowie pomimo początkowych  zgrzytów wspaniale ze sobą współpracowali. Doświadczenie Burzyńskiego i nowoczesne poglądy, a także świeżo poukładana teoria w głowie Majewskiego dawały rewelacyjne wyniki. Śledztwo toczyło się szybkim tempem, zakreślając coraz to  szersze koło, wplątując w swój tok coraz to większą grupę podejrzanych i ogromną ilość niewiadomych. Muszę przyznać, że obaj panowie wywarli na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Polubiłam ich drobne sprzeczki, przekomarzania, a także sposób w jaki podchodzili do rozwiązania
zagadki, ich pomysłowość i zaangażowanie w całość sprawy.Na wielką uwagę zasługują również wątki poboczne. W trakcie śledztwa wyszły na jaw różne problemy z którymi borykali się drugoplanowi bohaterowie. Ich skrzętnie ukrywane tajemnice zostały niespodziewanie odkryte i  ujawnione przez prowadzących dochodzenie.

 Kryminał napisany jest prostym językiem, a podział fabuły na dni tygodnia i godziny, w których toczy się akcja jest świetnym zabiegiem, który ułatwia wgląd na tempo i rozwój śledztwa. Bardzo ciekawie wykreowani, wyraziści, wiarygodni  bohaterowie są między innymi wielkim atutem tej lektury. Na uwagę zasługuje także poruszenie przez autorkę tematyki, która stanowi wielki problem współczesnego świata. Wszak w obecnych czasach corocznie policja odnotowuje około 20 tysięcy zaginięć i  liczba ta z roku na rok wzrasta.

 Książkę czytałam w zawrotnym tempie, nie mogąc się od niej oderwać. Już od pierwszych stron
 historia Leny zawładnęła mną i nie dawał spokoju. Po głowie  krążyły mi różne rozwiązania zagadki, ale nigdy nie spodziewałabym się takiego zakończenia. Bardzo pomysłowego, oryginalnego, które mnie jednak niezbyt  usatysfakcjonowało, zdziwiło i wywołało odrobinę złości. Przez to właśnie oceniłam  tę książkę na 9, a nie na 10 punktów.


 Książkę przeczytałam w wersji e-book
 Ilość stron wersji papierowej: 324
 Wydawnictwo: Replika
 Rok wydania: 2013

                                                  Moja ocena 9/10

        Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

  „Grunt to okładka”, „Z literą w tle”, „Rekord 2014” ,„Polacy nie gęsi”,  „Czytamy kryminały”, „Historia z trupem w tle”, „Klucznik”, „100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią”

wtorek, 25 marca 2014

53. Marta Obuch "Diabelska ewolucja"




  Nie mogłam się oprzeć i musiałam sięgnąć po kolejną książkę autorstwa pani Marty. Po znakomitym kryminale „Łopatą do serca” który niedawno wręcz pochłonęłam w zawrotnym  tempie ( niestety opinii nie napisałam)  miałam ogromne oczekiwania co do tej lektury.

  160 cm wzrostu, 25 lat na karku to Lutka w rzeczy samej, główna bohaterka i sprawczyni wszelkiego zamieszania, gdziekolwiek się tylko pojawiła. Praktyczna, inteligentna,zaradna, ale pozbawiona śmiałości i swobody w kontaktach z ludźmi, miała niesamowitą awersję do przystojnych mężczyzn i często mówiła o nich w sposób pogardliwy.

 „Niebezpieczni, rozpuszczeni, grymaśni i próżni. I jakie nerwowe życie musi być z takim  pięknisiem”

 Jej narzeczony Robert wyjechał w celach zarobkowych do Mombasy. Niestety z dnia na dzień dawał coraz to bardziej nikłe oznaki życia, dlatego Lutka, za namową koleżanki postanowił działać. Tylko był jeden problem. Dziewczyna panicznie bała się             latać samolotami,a niestety do Mombasy w inny sposób ciężko się  dostać.

 „Bez względu na swoje powietrzne fobie Lutka musiała bezzwłocznie  wsiąść w samolot
   i jeśli jej przyszłe małżeństwo miłe, frunąć do Roberta, którego pewnie zabawiała jakaś
   flądra”

 Na ratunek pospieszyła jej koleżanka Agnieszka. Wysłała do pomocy Lutce kolegę
 Czarka, niesamowicie przystojnego genetyka, a z zamiłowania paleontologa, który wybierał się w okolice Nairobi w celu zróżnicowania kopalnianych form człowieczych. Brzmi zawile, a w rzeczywistości chodzi o to, że nasz przystojniaczek chodził z miotełką i szukał szczątków ludzkich lub zwierzęcych( małpowatych) w wielkich hałdach piachu, lub trudno dostępnych leśnych ostępach. Czarek poznał Lutkę w nietypowych okolicznościach.  Dziewczyna zamiast czekać na swojego wybawiciela i przewodnika w podróży postanowiła łyknąć parę drinków dla dodania sobie odwagi, po czym mając budzik pod pachą, zabrała się za wyrąbanie siekierą krzaku, który rósł w pobliżu jej balkonu. Nie byłoby może nic w tym dziwnego, gdyby nie pora i strój w jakim wykonywała tę pracę. Dodatkowo tylko powiem, że w międzyczasie gotowała łazanki, które zamierzała wnieść na pokład samolotu.

 Niepowtarzalny, specyficzny sposób pisania i  poczucie humoru jakim pani Marta operowała w książce „Łopatą do serca” zwalał mnie z nóg i wywoływał wybuchy śmiechu. Niestety w „Diabelskiej ewolucji” brakło mi tych elementów. Oprócz pierwszej sceny, którą pobieżnie przedstawiłam powyżej nie doczekałam się kolejnych powalających i rozśmieszających mnie momentów. Owszem dialogi prowadzone między Czarkiem a Lutką, ciągle kłócącą się parą były zabawne, ale czasami jak dla mnie naciągane. 

Wątek kryminalny, który cały swój przebieg miał na kontynencie afrykańskim, nie przemówił do mnie, a wręcz momentami mnie nudził. Historia Mungiki, sekty terroryzującej okoliczne tereny i ludzi je zamieszkujących wywoływała u mnie znużenie i w ogóle mnie nie zainteresowała. Widziałam, że powyższa książka zbiera pochlebne opinie, dlatego zastanawiałam się dlaczego takie są moje odczucia.
 A może to przez to, że w złej kolejności zabrałam się za czytanie książek. Komedia kryminalna „Łopatą do serca” tak zawyżyła poziom, że miałam większe oczekiwania co do „Diabelskiej ewolucji”. Wiem jednak, że po pewnym czasie sięgnę i po inne książki tejże autorki, które posiadam w swoich zbiorach.

 Okładka: miękka
 Ilość stron: 288
 Wydawnictwo: Muza
 Rok wydania: 2009

                                                  Moja  ocena: 5/10


                         Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

 
    „Polacy nie gęsi...”, „Z półki 2014” , „Rekord 2014” ,„Pod hasłem”,
 „Historia z trupem w tle”, „Klucznik”, „Z literą w tle”,” Kryminalne wyzwanie”




poniedziałek, 24 marca 2014

52. Monika A. Oleksa "Miłość w kasztanie zaklęta"



 Miejski park stanowił ostoję i chwilę wytchnienia dla Marty, po ciężkim dniu pracy.Trzydziestosześcioletnia nauczycielka języka angielskiego z pobliskiego gimnazjum lubiła tędy wracać do domu i na chwilę przysiąść na jednej z zielonych, parkowych ławek. To właśnie w tym miejscu notorycznie spotykała tajemniczego, stroskanego mężczyznę, który początkowo wzbudzał w niej ciekawość, a później rozbudził głębsze uczucia.

Przychodził do parku co dwa, trzy dni i wybierał zawsze tę samą ławkę tuż przed fontanną. Z błyszczącą obrączką na palcu zbierał kasztany i chował do kieszeni
 ciemnowłosego płaszcza”

Ów tajemniczy pan to Piotr Domański, ginekolog, specjalista od niepłodności, pracownik miejscowego szpitala. Przepełniony smutkiem i żalem do Boga z powodu utraty żony przychodził do parku, gdzie wspominał szczęśliwe chwile, które spędził z ukochaną Marią, a którymi niestety nie zdążył się nacieszyć. Maria przegrała walkę z rakiem. Urodziła synka i zmarła. Drogi Piotra i Marty w pewnym momencie przetną się, ale co z tego wyniknie i czy tym razem będzie to historia o szczęśliwym zakończeniu, tego Wam nie zdradzę.

Pani Monika napisała piękną opowieść o miłości, ale nie tylko. Książka również wspaniale ukazuje problemy ludzi samotnych, ich smutek i cierpienie z powodu zarówno utraty bliskiej sercu osoby, jak i ciągłego poszukiwania drugiej osoby, z którą można by spędzić resztę życia. Marta stała się dla mnie bliską osobą. Ciepła, przyjazna, pełna miłości, otwarta na innych ludzi, wrażliwa duszyczka, fascynatka włoskiej kuchni i w ogóle wszystkiego co dotyczyło tego kraju. Dziewczyna od lat poszukiwała swojej drugiej połówki w życiu. Mimo że na co dzień opieką i miłością otaczał ją przyjaciel z pracy Adam, to jednak Marta traktowała go jak brata. Nie umiała w sobie rozbudzić głębszych uczuć do mężczyzny.
 Oczekiwała i tęskniła za czymś innym. Za tym żeby poczuć motyle w brzuchu, żeby miłość spędzała jej sen z powiek, żeby w sercu rozchodziło się błogie ciepło. W taki sposób chciała kochać. Postać Piotra bardziej mnie denerwowała, ale to w końcu mężczyzna, a jak wiemy z doświadczenia mężczyzn nie zawsze można do końca rozszyfrować i zrozumieć. Uczciwy w stosunku do swoich pacjentów, starający się każdemu pomóc nie oczekując w zamian dowodów wdzięczności w postaci łapówek. Jednak zbyt rozhuśtany emocjonalnie. Z jednej strony opłakiwał ciągle swoją żonę, ale szybko nawiązał kontakt z Martą, a potem w krótkim czasie ją zranił. Egoista, który nie miał wyrzutów sumienia, że nie opiekował się synem po śmierci żony. Mimo, że tęsknił za Miłoszem, przebywającym w Rubinowie, w klasztorze pod opieką sióstr, nie starał się nawiązać z nim bliższych relacji. Syn przypominał mu bardzo Marię, a w związku z tym rozdrapywał z powrotem jego ranę w sercu. Fakt ten jednak według mnie nie usprawiedliwia jego postępowania.

„Miłość w kasztanie zaklęta” urzekła mnie niesamowicie i spowodowała, że nie mogłam przestać czytać dopóki nie kliknęłam ostatniej strony. Bardzo podobało mi się wplecenie w treść wątku nadprzyrodzonego, czyli opiekę jaką roztaczały nad naszymi bohaterami osoby im bliskie znajdujące się w zaświatach, jak i wątku bożego.

Bóg działa po cichu. Poprzez ludzi, których stawia na naszej drodze, przez szczegóły, często
niedostrzegalne. Małe cuda dnia codziennego”

Powieść wprowadziła mnie w stan refleksji i zadumy nad moim życiem. Uświadomiła, że posiadam wszystko to czego pragnęli bohaterowie, a więc miłość, rodzinę i opiekę najbliższych osób. Dała siłę do dalszego działania, bo wskazała, że nie ma sytuacji bez wyjścia, a wszystkie złe przeżycia, każdy smutek ma swój koniec. Nie należy się poddawać tylko walczyć z przeciwnościami losu, bo przecież miłość bliskich dodaje nam skrzydeł i przezwycięża wszystkie złe chwile. Pamiętajcie o tym!

                                           


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 344
Rok wydania: 2011

                                                                              Moja ocena: 9/10


                      Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

Polacy nie gęsi...”, „Grunt to okładka”, „Z półki 2014” , „Rekord 2014”
Czytamy powieści obyczajowe”, „Historia z trupem w tle”, „Klucznik”,
100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią”, „Pod hasłem”,

Z litrą w tle”, „Debiuty pisarskie”.

czwartek, 20 marca 2014

51. Beata Pawlikowska "Blondynka śpiewa w Ukajali"

  

Świniopas Hiszpan Francisco Pizarro,  usłyszawszy pewnego dnia opowiadania o krainie  pełnej złota zwanej Biru, postanowił zwerbować chętnych do wyprawy. Uzyskał zgodę gubernatora  na ekspedycję i wyruszył w 1524 r., a następnie w 1526 roku na podbój 
Ameryki Południowej. Z powodu złej pogody, braku pożywienia i potyczek z tubylcami obie wyprawy zakończyły się klęską. Pizzaro jednak nie odpuszczał. Po powrocie do domu skarby śniły mu się po nocy. Wiedząc, że gubernator nie pozwoli mu wyruszyć na trzecią wyprawę udał się do Hiszpanii, do króla Karola I, celem uzyskania zgody na kolejną ekspedycję. W 1530 r. ruszył na kolejny  podbój Peru i tym razem zdobył jego stolicę Cuzco.

W książce „Blondynka śpiewa w Ukajali” Pani Beata zabiera nas w podróż poprzez dzikie tereny Peru. Prosto ze stolicy Limy, górami Andami do Amazonii, a stamtąd rzeką Ukajalą i Napo do stolicy Ekwadoru, Quito. Podróż długa, niebezpieczna, w ekstremalnych warunkach, często przez dłuższy czas bez jedzenia i dachu nad głową.
 Caldo de gallina, czyli rosół z kury jest nieodzownym pożywieniem serwowanym w Peru. Tubylcy spożywają go zarówno na śniadanie, jak i na obiad. Gdyby ktoś jednak nie znosił potraw z drobiu, to można jeszcze spożyć caldo de cabeza, rosół z łba krowiego. Na poprawę humoru dla orzeźwienia i podniesienia na duchu można otrzymać mate de coca, czyli herbatkę z koki. W Peru cocę uprawia się zupełnie legalnie.

 Najbardziej z całej książki spodobał mi się opis La Marced. Jest to mała miejscowość nad rzeką Tambopata. Miejscowość, gdzie cały dzień mija w leniwej atmosferze, a gdy tylko zapada wieczór Marcado, czyli rynek zaczyna tętnić życiem. Kusi zapachami wspaniałych potraw serwowanych z przenośnych kuchni i kramików. Tutaj przychodzą kucharki z garnkami, w których mają świeżo ugotowany ryż i mięso. Zazwyczaj są to uda i piersi kurczaków.

  „Całe Marcado pachnie jak jedna wielka kuchnia”

 Ciekawostką jest wtrącanie w tekst przepisów kulinarnych np. na smaczną czarną kawę, mrożone frytki lub paparellena, czyli ziemniaka nadziewanego mięsem. Nie wiedziałam wcześniej, że to Peru jest właśnie królestwem ziemniaka. Oferuje ono jego różne odmiany, począwszy od białych, poprzez żółte do ognistopomarańczowych zwanych batatami. 

                                                                      paparelleny


 Pani Beata w swojej książce posługuje się prostym, lekkim, przyjemnym językiem, wtrącając co chwilę w tekst ciekawostki i humorystyczne porównania. Opisuje życie codzienne mieszkańców, ich zwyczaje, obyczaje, piękno przyrody otaczającej ją podczas podróży. Robi to w bardzo zabawny, ale nieco chaotyczny i mało szczegółowy  sposób. Czytelnicy, którzy pragną dokładnie, ze szczegółami poznać historię tamtych terenów i społeczeństwa, które je zamieszkuje, będą czuli niedosyt. Mimo wszystko podziwiam Panią Beatę za jej pasję, odwagę, poświęcenie. Za to, że potrafi przetrwać w tak skrajnych warunkach i nigdy się nie poddaje, tylko dalej brnie  na przód „ku nowej przygodzie”


  Okładka: miękka
  Ilość stron: 221
  Wydawnictwo: G+J RBA
  Rok wydania: 2005


                                                   Moja ocena 6/10

                                 Książkę  przeczytałam w ramach wyzwań:

       „Polacy nie gęsi...”, „Z półki 2014”,  „Rekord 2014”, "Odkrywamy białe plamy"
      , „Historia z trupem”, „W prezencie”, "Grunt to okładka" "Klucznik"

  

piątek, 14 marca 2014

50. David Foenkinos "Delikatność"


 Ona-Nathalie, młoda, wesoła, skromna, oczytana, studentka ekonomii pewnego dnia poznała Jego- Francoisa eleganckiego, pełnego wigoru, tryskającego energią, lecz lekko niezręcznego w swoim działaniu bankiera.
  Spotkali się zupełnie przypadkowo. Francois wypatrzył Nathalie w tłumie ludzi. Jej uroda, naturalność, wdzięczne ruchy, przykuły jego uwagę. Pomyślał, że z taką kobietą mógłby spędzić resztę życia, po czym podszedł i ją zaczepił. Po krótkiej rozmowie zaprosił Nathalie na kawę, a ona bez wahania zgodziła się. Czekając na kelnera błądził myślami, zastanawiając się jakiego wyboru dokona kobieta.

 „Jeśli zamówi kawę bezkofeinową, wstaję i wychodzę...jeżeli sok morelowy, ożenię się z nią”

 Nathalie wybrała sok morelowy.
  Ślub, przyjęcie weselne, podróż poślubna, poszukiwania pracy przez Nathalie, wspólne obiady „ na łapu capu”, podróże po Europie podczas urlopu, wspólne wieczory, wypady do teatru,  przyjaciół, rodziny. Prowadzili spokojne codzienne życie, w miłości, radości nie rozumiejącco inni mieli na myśli, kiedy mówili „nad związkiem trzeba pracować”.
Nie zastanawiali się nigdy  co będzie, gdy jedno z nich „odejdzie”, jak sobie poradzą ze stratą ukochanej osoby.
Często żegnamy się z naszymi bliskimi pocałunkiem, rzuconym od niechcenia słowem„do widzenia”, „pa”, czasami odprowadzamy wzrokiem wychodzącą z domu osobę i zamykamy za nią drzwi. Ale czy komuś z nas przemyka przez głowę myśl, że to może być ostatnie pożegnanie i że już nigdy więcej nie zobaczymy swojej żony, męża czy dziecka?
Nathalie owej tragicznej niedzieli też była pełna optymizmu. Leżała na kanapie i z zadowoleniem czytała książkę. Francois jak w każdy weekend wyszedł pobiegać. Wyszedł i nie wrócił.

 „Delikatność” to mała, niepozorna książeczka, o wielkiej treści. Foenkinos opisał w niej prostą , banalną historię życia dwojga ludzi, a następnie życie kobiety po doznanej tragedii. Jej stadium dźwigania się z nieszczęścia, walkę ze wspomnieniami, z bólem, pustką w sercu, tęsknotą za szczęściem. Powolny powrót do normalności, pracy i  pewnego pocałunku, który wywrócił Natalie całe życie do góry nogami...
Język zastosowany przez autora jest piękny i delikatny. Miałam odczucie, że Foenkinos pieścił każde słowo podczas pisania, odpowiednio je dobierał,  nie na siłę, ale z wielkim  taktem i  wyczuciem. Oczywiście znowu  musiałam wynotować parę ciekawych cytatów,  porównań, które na długo zostaną w mojej pamięci.

  „Amputowała mu sen”,  „Jego sowa były jak opatrzone pieczęcią”,
  „Był skołowany, jak Słońce podczas zaćmienia”

   W moim odczuciu „Delikatność” jest książką, która przyciąga jak magnes i mimo, że kończy się ją czytać, to ma się ochotę wrócić do pierwszej strony i zagłębić się w lekturę jeszcze raz, i jeszcze raz. Jest bliska mojemu sercu, gdyż  podobnie jak Natalie swojego męża poznałam przez przypadek. Zostałam zaczepiona przez niego  na ulicy i zaproszona na kawę. Nigdy bym się tego nie spodziewała, ale widać takie było moje, nasze przeznaczenie...

  Okładka: miękka ze skrzydełkami
  Ilość stron: 204
  Wydawnictwo: Znak
  Rok wydania: 2012

                                       Moja ocena 7/10


   Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:   „Czytamy powieści obyczajowe”
   „Czytamy i polecamy” „Historia z trupem”, „Z półki 2014”, „2014 rok z 52 książkami”
   „Rekord 2014”, „100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią”, "Grunt to okładka"
   "Pod hasłem"


  
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...