czwartek, 29 maja 2014

64. Dorothy Koomson "Dobranoc, kochanie"

Człowiek budząc się co rano nie zdaje sobie sprawy, że pewnego dnia „najmniejszy nieszczęśliwy wypadek może urosnąć do czegoś niewyobrażalnie wielkiego i przerażającego”

Nova Kumalisi jest psychologiem klinicznym z wykształcenia, ale nie pracuje w swoim zawodzie. Jest właścicielką małej restauracji. Pewnego dnia przyprowadza 7,5-letniego synka
 do szpitala z powodu trudnego do zatamowania krwotoku z nosa. Ot błahostka, która przeradza się w kilkanaście minut w okrutna diagnozę. Tętniak mózgu. W dodatku po kilku godzinach pęka. Leo jest natychmiast operowany, lecz po operacji chłopiec zapada w śpiączkę. Mimo że wszelkiego rodzaju badania wskazują, że jego mózg jest aktywny, chłopiec śpi, a Nova i Keith, tata Lea
 ( niebiologiczny) czuwają koło niego na zmianę, oczekując z niecierpliwością na jego przebudzenie.
Ciężko jest radzić sobie z bezradnością, bo cóż można dokonać w sytuacji, w której znaleźli się rodzice Lea. Nie dość, że trzeba patrzeć na swoje ukochane dziecko pogrążone w śpiączce, to jeszcze przydałoby się znaleźć siły, żeby nie doprowadzić do rozpadu małżeństwa. Radzić sobie z wewnętrznymi rozterkami i wspierać małżonka w jego bólu i rozpaczy..
Nova pogrążała się w marzeniach i nadziei, że wszystko dobrze się ułoży, Keith „robił krok w tył
ładował baterie i wracał na pole bitwy”
Każde z nich w inny sposób radziło sobie z bólem, nabierało siły do walki z chorobą syna, a jednocześnie oddalali się od siebie. Zdawali sobie sprawę z cierpienia drugiej osoby, ale nie potrafili sobie pomóc, razem przeżywać ból i zwalczać go. Dlaczego?

Historia jest o wiele bardziej skomplikowana i cały problem tkwi w przeszłości Novy. W jej przyjaźni i niespełnionej miłości, którą zawsze obdarzała Mala Wackena, biologicznego ojca Lea. Mężczyznę, który jest mężem Stephanie. To z nim Nova spędzała od czasów dzieciństwa najwięcej czasu. Z nim przesiadywał wieczorami na schodach, przed domem pogrążona w rozmowach.Więc czemu ich drogi zamiast zostać uwieńczone małżeństwem w pewnym okresie życia rozchodzą się...?

Całość historii poznajemy z perspektywy każdej z bohaterki. Opowieści Novy i Stephanie przeplatają się ze sobą. Obie kobiety są narratorkami i naprzemiennie wprowadzają nas w tajniki swojego życia, życia swojej rodziny, w swoje spostrzeżenia, przemyślenia i odczucia. Dodatkowo w książce pojawiają się krótkie przerywniki, opisujące szczęśliwe dni, jakie Nova spędziła z Leem, od jego urodzenia aż do operacji. Ich rozmowy, zabawy, kolejne etapy rozwoju chłopca są wzruszające, ciepłe, a czasami nawet zabawne.

Całość książki jest skonstruowana nieco chaotycznie i jest to w moim odczuciu duży minus tej powieści. Przeskoki są bardzo częste i w pierwszej chwili za każdym razem nie wiedziałam, która kobieta opisuje obecne wydarzenia i z którego okresu życia te wydarzenia pochodzą. W dodatku język książki nie przyprawia o zachwyt, a literówki wręcz czasami drażnią. Jednak  negatywne strony tej powieści nie przesłaniają jej wspaniałego całokształtu. 

„Dobranoc kochanie” to niezwykła opowieść, pełna zaskakujących decyzji, które bohaterowie, tak
jak i my często muszą podejmować w życiu. Książka pełna skrajnych emocji, które czasami potrafią zdziwić, czasami spowodować, że aż chce się krzyknąć, a czasami sprawić, że łzy pojawiają się na policzkach. Książka, w której bohaterowie rozłożeni są na czynniki pierwsze. Autorka rewelacyjnie opisała wnętrze każdego bohatera. Ich uczucia, rozterki, przemyślenia. I ten tytuł, który zostaje wpleciony w treść książki. Niejednoznaczny, bo można go użyć w stosunku do każdego. Dziecka, przyjaciela, męża, kochanka, a nawet przyjaciółki. Może być zwykłym ciepłym zwrotem wypowiedzianym na zakończenie dnia, a może być zakończeniem pewnego okresu w życiu, pożegnaniem i początkiem czegoś nowego, niekoniecznie dobrego...


Książkę przeczytałam w wersji e-book
Wersja papierowa:
stron:454
wydawnictwo: Albatros
rok wydania: 2011

                                         Moja ocena: 8/10


            Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

           "Z literą w tle", "Z półki 2014", "Rekord 2014", "Historia z trupem", "Klucznik",
           "Czytamy opasłe tomiska", "W 200 książek dookoła świata", "Pod hasłem",
                                   "Czytamy powieści obyczajowe".

niedziela, 25 maja 2014

63. Katarzyna Kwiatkowska "Zbrodnia w błękicie"


  XIX wieczna Polska, a dokładnie Wielkie Księstwo Poznańskie jest miejscem akcji debiutanckiego kryminału retro pani Katarzyny Kwiatkowskiej. Trzydziestoletni Jan Morawski kochający i spragniony wyzwań oraz przygód mężczyzna, wraz ze swoim lokajem
  Mateuszem zawitali w dworku przyjaciela Tadeusza Tarnowskiego. Wracali z podróży po Persji, a ponieważ nie widzieli się z Janem od 5 lat postanowili złożyć mu wizytę. Tadeusz rad był  z tak zacnych odwiedzin. Opanowany, odpowiedzialny, wkładający całe swoje serce w rozwój i udoskonalenie majątku, utrzymaniu go w polskich rękach z chęcią chciał pokazać przyjacielowi swoje osiągnięcia. W dodatku ożenił się niedawno z Julią, piękną, delikatną kobietą, której Jan nie miał wcześniej sposobności poznać. Jan był zaskoczony, że nie jest jedynym gościem w dworku. Mimo iż trwała sroga zima, a do Tarnowic było ciężko dotrzeć po zasypanych śniegiem drogach, zebrało się tutaj zacne towarzystwo. Hrabina Kareńska, pan Wacław Bonikowski, poseł, narzeczony Zosi Rusieckiej i brat Pauliny Bonikowskiej, obie wymienione panny i brat Zosi, Karol narzeczony Pauliny. Jednym słowem wszyscy ze sobą w jakiś sposób powiązani. Zdawałoby się, że atmosfera w takim towarzystwie powinna być sielankowa i pełna miłości, a tymczasem między gośćmi panowały konflikty i niedomówienia.
„Gniazdo os” tak można nazwać to miejsce do którego przybył Morawski. Wszyscy źle mówili na temat drugiej osoby, dogryzający sobie nawzajem, wypominający swoje wady i złe uczynki.

 Paulina wdzięczyła się do wszystkich mężczyzn, adorowała ich, czym denerwowała Karola. O bracie Wacławie wypowiadała się pogardliwie, mówiąc, że jest „nadętym głupcem”. Nie cierpiała biedy, prymitywnych ludzi. Obca była jej chęć niesienia pomocy innym. Wacław szacowny brat Pauliny, a narzeczony Zosi był w rzeczy samej gburem, obżartuchem, wychwalającym swoje osiągnięcia działania, które doprowadziły do skazania na karę śmierci rzekomo winnych ludzi. Poniżał na każdym kroku swoją narzeczoną i narzucał zasady, których miała się kurczowo trzymać. Obłudny, pyszny, pedant, robiący wszystko na pokaz.
 Karol, młokos zainteresowany głównie końmi i wszystkim co wokół nich się działo. Śmiały, pogodny, ale egoistyczny w swych działaniach. W końcu i Zosia, główna postać powieści. Delikatna, powabna, romantyczna jeszcze dziecięca w swym zachowaniu. Lubiąca poezję i szkicowanie. Oddana i pomocna w stosunku do innych ludzi.

 I nagle „pałac stał się domem żałoby” a miejscem zbrodni „błękitny pokój”, gdzie dosłownie wszystko poczynając od tapet, a kończąc na ozdobach było w anielskim, nieziemskim kolorze...

 Ze względu na trudne warunki pogodowe, pruscy urzędnicy administracji państwowej nie mogli dotrzeć na miejsce zbrodni. Sprawą rozwiązania zagadki zajął się Jan, detektyw amator, który był przyzwyczajony do tego, że gdzie się pojawiał, tam dochodziło często do tajemniczego morderstwa. W dodatku Mateusz, jego lokaj był szczęśliwy, gdy mógł czynnie brać udział w poszukiwaniu mordercy. A morderca był na miejscu!!

 „Zbrodnia w błękicie” jest pierwszym kryminałem retro jaki miałam okazję przeczytać. Powiem szczerze jestem zauroczona, zachwycona tą debiutancką powieścią autorki. Zawiera ona wiele zalet.
 Przede wszystkim sama intryga została szalenie dopracowana i gdy tylko byłam pewna, że wytypowałam potencjalnego mordercę, sprawy brały taki obrót, że z powrotem byłam w punkcie wyjścia. Postacie, które powyżej w skrócie scharakteryzowałam zostały przedstawione w taki sposób, że czułam iż znam je osobiście, a nie tylko z kart książki. Niektóre z nich bardzo polubiłam, a niektóre jak na przykład Paulina i Wacław ogromnie mnie denerwowały. Autorka włożyła ogromny wkład pracy w uzyskanie tak wielu informacji odnośnie życia w XIX wiecznej Polsce.
 W fantastyczny sposób opisała wystrój dworku, z wielkimi kredensami zapełnionymi porcelaną, obrazami zdobiącymi ściany korytarzy i pokoi, szezlągami, kryształowymi lampami i ścianami pomalowanymi  w kolorze „waniliowego nadzienia babeczek”. Czytając te opisy miałam wrażenie jakbym była naocznym świadkiem tego piękna. Dodatkowo opis potraw wnoszonych codziennie na stół powala na kolana. Comber z truflami i sosem maderowym, nadziewane pieczarki i indyk nadziewany kasztanami. Same nazwy są niebywale atrakcyjne, a co dopiero zapachy, które musiały się rozchodzić po jadalni. Czułam je, oblizywałam się tak bardzo pobudzały mój apetyt. Nie dziwię się, że Wacław z taka lubością oddawał się posiłkom mając przed nosem takie wspaniałości.

Tym razem rozpisałam się troszkę, ale ta książka skradła moje serce i na długo pozostanie w mojej pamięci. Mam nadzieję, że kolejne książki autorki są równie ciekawe, wspaniałe, wartościowe.


 Książkę przeczytałam w wersji e-book
 Wersja papierowa:
 wydawnictwo: Zysk i S-ka
 ilość stron: 380
 rok wydania: 2011


                                                                      Moja ocena: 9/10

               Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

  „Z literą w tle”, „W prezencie”, „Klucznik”, „Rekord 2014”, „Z półki 2014”
   „Historia z trupem”, „Czytamy kryminały”, „Sto książek, które należy przeczytać
    przed śmiercią”, „Debiuty pisarskie”, ”Polacy nie gęsi...”

czwartek, 15 maja 2014

62. Kolejny powrót po dłuższej przerwie :)




Anna Towiańska pracuje jako korektorka w warszawskim wydawnictwie „Oczko”. Z racji odziedziczonego po mamie dworku Sosnówka, przyjeżdża do po PRL-owskiej miejscowości Towiany. Dworek, który miał być teraz jej ostoją, przez ostatnie dwadzieścia lat służył jako przedszkole. Zdewastowany, opuszczony, a jednocześnie urokliwy,chowający w swym zanadrzu tajemnice przeszłości.
Towiany leżą w malowniczej okolicy „w pobliżu miejsca, gdzie Noteć wpływa do jeziora Gopło”. Skromna, z „pudełkowymi blokami”, zrujnowaną stacją kolejową, barem „Rybeńka”, biblioteką oraz lecznicą dla zwierząt miejscowość, przypada do gustu Annie. W dodatku okoliczni mieszkańcy wywierają na niej bardzo pozytywne wrażenie. Parkingowy Dyzio, który okazuje się niezwykle interesującym człowiekiem z niebywałym talentem, mecenas Antoni Witkowski, pani Irena Malinka z trudną sytuacją domową, rodzina Koniecznych a także weterynarz Grzegorz Skalski, który pełni zastępstwo za przyjaciela Zbyszka, w miejscowej klinice weterynaryjnej. Wymienione postacie, to tylko niektóre z całej, bogatej plejady bohaterów przewijających się w powieści.

Anna zaprzyjaźnia się właściwie z każdą z wyżej wymienionych osób i to w bardzo szybkim, jak dla mnie czasie. Wszyscy pragną jej pomóc, są życzliwi i bezinteresowni, co raczej w dzisiejszych czasach jest mało prawdopodobne. Poruszając się w tym wyidealizowanym, nierealnym świecie pokochałam tę okolicę i tamtejszych mieszkańców. Chciałabym móc rzucić wszystko i zamieszkać w takim miejscu, gdzie sielanka nie jest marzeniem, a rzeczywistością. Wstawać jak Anna rano i na tarasie przy filiżance kawy czytać książki i rozkoszować się pięknem przyrody. Zapomnieć o codziennych problemach i dzikim pędzie, który towarzyszy mi na co dzień.

„Sosnowe dziedzictwo” jest powieścią ciepłą, radosną i czyta się ją z wielką przyjemnością. Jest wielopokoleniową historią, której akcja toczy się zarówno w czasie teraźniejszym jaki i w czasie II wojny światowej, kiedy to poznajemy historię przodków Anny. Retrospekcje z czasów wojennych bardzo mnie interesowały, tylko szkoda, że było ich tak mało. Początkowo gubiłam się i ciężko miałam z połapaniem się w gamie postaci żeńskich, ponieważ wszystkie miały jednakowe imię-Anna i czytając nie wiedziałam już, o której Annie właśnie jest mowa. Jednak z czasem, powoli przywykłam do tego często powtarzającego się imienia. Autorka operuje prostym językiem, który nie razi, a wręcz ujmuje czytelnika.
 Z kart książki aż emanuje umiłowanie pani Ulatowskiej do fauny i flory. Nie brakuje również wątków miłosnych, w które oczywiście wplątana jest nasza bohaterka.
Podsumowując, powieść ta jest idealnym oderwaniem się od smutnej, ponurej rzeczywistości.
Polecam ją wszystkim, którzy maja dość hałasu ulicznego, tumanów kurzu i problemów finansowych. W Towianach wszystko układa się pomyślnie i nie ma rzeczy niemożliwych.
Problemy rozwiązują się same!!



Książkę przeczytałam w wersji e-book
Wersja papierowa
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
stron: 296
rok wydania:2011

                                                                       Moja ocena: 6/10


                                       Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

W prezencie”, „Czytamy powieści obyczajowe”, „Debiuty pisarskie”
, „Rekord 2014”, „Z półki 2014,  „Historia z trupem”, „Z literą w tle ( kwiecień)”, „W 200 książek dookoła świata” (Polska) , „Polacy nie gęsi...”(kwiecień)


   
        ALEX  KAVA   "FAŁSZYWY KROK"



Lincoln, stan Nebraska. Z więzienia stanowego po pięciu latach wyszedł na wolność skazany za gwałt i morderstwo Jared Barnett. Główny świadek za namową Maxa Kramera, adwokata „prostującego ścieżki życiowe przestępców” wycofał swoje zeznania, co przesądziło o uwolnieniu Jareda. Niestety pobyt w wiezieniu nie był dla niego nauczką i zaraz po jego opuszczeniu zaczął realizować swój nowy plan, czyli napad na bank. W jego realizacje wciągnął swoją siostrę Melanie i jej syna Charliego. Melanie świetna złodziejka, która wychowała się pod czujnym okiem i terrorem stosowanym przez brata, już od najmłodszych lat wprowadzała swojego syna w tajniki „zawodu”. A ponieważ Charlie był sprytny in szybko się uczył był mistrzem w swoim fachu. Szczęście i zręczne palce pozwalały im zatem na lepszy byt i wyciągnęły ze slamsów i życia w biedzie. Powrót Jareda nie był im na rękę. Jego nowe pomysły i wybryki wprowadziły ich tylko w nowe kłopoty. 
Melanie nie potrafiła odmówić bratu, sprzeciwić się jego decyzjom i pokornie wykonywała nawet najgłupsze i niebezpieczne polecenia.
 Moje pierwsze spotkanie z twórczością Alex Kavy uznaję za bardzo nieudane. Zupełnie nie przypadł mi do gustu sposób pisania autorki. Spodziewałam się mrożącego krew w żyłach kryminału, a otrzymałam typową powieść sensacyjną, w której byłam świadkiem napadu na bank i pościgu policji za przestępcami. Książkę czyta się szybko, co na pewno ułatwiają krótkie rozdziały. Nie ma opisów miejsc w których toczy się akcja, nie ma ciekawie przedstawionych portretów psychologicznych bohaterów, za to trup gęsto się ściele, krew się leje i powiem szczerze, że w pewnym momencie miałam już tego dosyć. Jednak nie zdarza mi się odłożyć na bok książki dopóki jej nie przeczytam, dlatego męczyłam się z nią przez kilka dni.


Fanką autorki nie zostałam, ale słyszałam, że jest to jedna z jej najsłabszych powieści, dlatego na pewno za jakiś czas sięgnę jeszcze po twórczość pani Kavy.



Książkę przeczytałam w wersji e-book
Wersja papierowa:
wydawnictwo: Harlequin
ilość stron: 311
rok wydania: 2011

                                                          Moja ocena: 4/10


               Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:

Z literą w tle”, „W prezencie”, „W 200 książek dookoła świata”, 
„Historia z trupem”, Z półki 2014”, „Rekord 2014”, „Czytamy kryminały”





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...