XIX wieczna Polska, a dokładnie Wielkie Księstwo Poznańskie jest
miejscem akcji debiutanckiego kryminału retro pani Katarzyny Kwiatkowskiej.
Trzydziestoletni Jan Morawski kochający i spragniony wyzwań oraz przygód mężczyzna, wraz ze
swoim lokajem
Mateuszem zawitali w dworku przyjaciela Tadeusza Tarnowskiego. Wracali z
podróży po Persji, a ponieważ nie widzieli się z Janem od 5 lat
postanowili złożyć mu wizytę. Tadeusz rad był z tak zacnych odwiedzin. Opanowany, odpowiedzialny, wkładający całe
swoje serce w rozwój i udoskonalenie majątku, utrzymaniu go w polskich rękach z
chęcią chciał pokazać przyjacielowi swoje osiągnięcia. W dodatku ożenił się
niedawno z Julią, piękną, delikatną kobietą, której Jan nie miał wcześniej sposobności
poznać. Jan był zaskoczony, że nie jest jedynym
gościem w dworku. Mimo iż trwała sroga zima, a do Tarnowic było ciężko dotrzeć
po zasypanych śniegiem drogach, zebrało się tutaj zacne towarzystwo. Hrabina
Kareńska, pan Wacław Bonikowski, poseł, narzeczony Zosi Rusieckiej i brat
Pauliny Bonikowskiej, obie wymienione panny i brat Zosi, Karol narzeczony
Pauliny. Jednym słowem wszyscy ze sobą w jakiś sposób powiązani. Zdawałoby się,
że atmosfera w takim towarzystwie powinna być sielankowa i pełna miłości, a
tymczasem między gośćmi panowały konflikty i niedomówienia.
„Gniazdo os” tak można nazwać to
miejsce do którego przybył Morawski. Wszyscy źle mówili na temat drugiej osoby,
dogryzający sobie nawzajem, wypominający swoje wady i złe uczynki.
Paulina wdzięczyła się do wszystkich mężczyzn,
adorowała ich, czym denerwowała Karola. O bracie Wacławie wypowiadała się pogardliwie, mówiąc,
że jest „nadętym głupcem”. Nie cierpiała biedy, prymitywnych ludzi. Obca była jej chęć
niesienia pomocy innym. Wacław szacowny brat Pauliny, a narzeczony Zosi był w
rzeczy samej gburem, obżartuchem, wychwalającym swoje osiągnięcia działania, które doprowadziły do skazania na
karę śmierci rzekomo winnych ludzi. Poniżał na każdym kroku swoją narzeczoną i
narzucał zasady, których miała się kurczowo trzymać. Obłudny, pyszny, pedant, robiący wszystko na pokaz.
Karol, młokos zainteresowany głównie końmi i
wszystkim co wokół nich się działo. Śmiały, pogodny, ale egoistyczny w swych
działaniach. W końcu i Zosia, główna postać powieści. Delikatna, powabna, romantyczna jeszcze
dziecięca w swym zachowaniu. Lubiąca poezję i szkicowanie. Oddana i pomocna w
stosunku do innych ludzi.
I nagle „pałac stał się domem żałoby” a
miejscem zbrodni „błękitny pokój”, gdzie dosłownie wszystko poczynając od
tapet, a kończąc na ozdobach było w anielskim, nieziemskim kolorze...
Ze względu na trudne warunki pogodowe, pruscy
urzędnicy administracji państwowej nie mogli dotrzeć na miejsce zbrodni. Sprawą
rozwiązania zagadki zajął się Jan, detektyw amator, który był przyzwyczajony do
tego, że gdzie się pojawiał, tam dochodziło często do tajemniczego morderstwa.
W dodatku Mateusz, jego lokaj był szczęśliwy, gdy mógł czynnie brać udział w
poszukiwaniu mordercy. A morderca był na miejscu!!
„Zbrodnia w błękicie” jest pierwszym
kryminałem retro jaki miałam okazję przeczytać. Powiem szczerze jestem
zauroczona, zachwycona tą debiutancką powieścią autorki. Zawiera ona wiele
zalet.
Przede wszystkim sama intryga została szalenie
dopracowana i gdy tylko byłam pewna, że wytypowałam potencjalnego mordercę,
sprawy brały taki obrót, że z powrotem byłam w punkcie wyjścia. Postacie, które
powyżej w skrócie scharakteryzowałam zostały przedstawione w taki sposób, że
czułam iż znam je osobiście, a nie tylko z kart książki. Niektóre z nich bardzo
polubiłam, a niektóre jak na przykład Paulina i Wacław ogromnie mnie
denerwowały. Autorka włożyła ogromny wkład pracy w uzyskanie tak wielu
informacji odnośnie życia w XIX wiecznej Polsce.
W fantastyczny sposób opisała wystrój dworku,
z wielkimi kredensami zapełnionymi porcelaną, obrazami zdobiącymi ściany
korytarzy i pokoi, szezlągami, kryształowymi lampami i ścianami
pomalowanymi w kolorze „waniliowego
nadzienia babeczek”. Czytając te opisy miałam wrażenie jakbym była naocznym
świadkiem tego piękna. Dodatkowo opis potraw wnoszonych codziennie na stół
powala na kolana. Comber z truflami i sosem maderowym, nadziewane pieczarki i
indyk nadziewany kasztanami. Same nazwy są niebywale atrakcyjne, a co dopiero
zapachy, które musiały się rozchodzić po jadalni. Czułam je, oblizywałam się
tak bardzo pobudzały mój apetyt. Nie dziwię się, że Wacław z taka lubością
oddawał się posiłkom mając przed nosem takie wspaniałości.
Tym razem rozpisałam się troszkę,
ale ta książka skradła moje serce i na długo pozostanie w mojej pamięci. Mam
nadzieję, że kolejne książki autorki są równie ciekawe, wspaniałe, wartościowe.
Książkę przeczytałam w wersji e-book
Wersja papierowa:
wydawnictwo: Zysk i S-ka
ilość stron: 380
rok wydania: 2011
Moja ocena: 9/10
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
„Z literą w tle”, „W prezencie”, „Klucznik”, „Rekord 2014”, „Z
półki 2014”
„Historia z trupem”, „Czytamy kryminały”,
„Sto książek, które należy przeczytać
przed śmiercią”, „Debiuty pisarskie”, ”Polacy
nie gęsi...”
Brzmi zachęcająco, w wolnym czasie z przyjemnością sięgnę po książkę, bo zaciekawiła mnie fabuła :)
OdpowiedzUsuńDla mnie obowiązkowo! :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za kryminałami retro. Zdecydowanie bardziej preferuje powieści osadzone we współczesnych realiach, dlatego wątpię, aby powyższa książka w pełni mnie zachwyciła i usatysfakcjonowała, ale cieszę się, że tobie tak bardzo przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńChoć książka nie wpisuje się w moje gusta, to muszę przyznać, że Twoja recenzja jest świetna
OdpowiedzUsuńAleż z "iskierką" zrecenzowałaś ten kryminał, nabrałam na niego ochoty.
OdpowiedzUsuńZ dystansem podchodzę do kryminałów retro, tak naprawdę to typowy kryminał nie zawsze wpasowuje się w mój gust łaknący krwi i napięcia, ale zaczarowałaś mnie tą powieścią, wyczuwam Twoje zachwycenie tą historią, które jest zaraźliwe, dlatego chcę, bardzo chcę przeczytać "Zbrodnię w błękicie".
OdpowiedzUsuńJak do tej pory czytałam tylko jeden kryminał retro niby podobał mi się, ale jakoś specjalnie nie ciągnie mnie do takich kryminałów.
OdpowiedzUsuńLubię kryminały retro. Koniecznie muszę przeczytać tę książkę! :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)
Skoro intryga jest dopracowana, to muszę koniecznie przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńDziewiętnastowieczne realia, no jak mogłabym się nie skusić?:)
OdpowiedzUsuńOstatnio jedna z blogerek narobiła mi ochoty na kryminał w styku retro, bardzo mnie ciekawi taki gatunek, ponieważ zwykle spotykam się z takimi, których fabuła osadzona jest we współczesności :D
OdpowiedzUsuńDopiszę sobie tytuł do listy, może akurat będę miała kiedyś chwilkę, to się z nią zapoznam :D
Kryminał, którego fabuła osadzona została w XIX wieku to lektura "skrojona" w sam raz dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńTrochę jak u Christie - grupa ludzi zgromadzonych w jednym miejscu, zbrodnia, każdy może być mordercą...lubię takie klimaty;) Wprawdzie z kryminałami retro nie mam zbyt dobrych doświadczeń, ale to nie znaczy, że przestanę szukać wartościowych pozycji;)
OdpowiedzUsuńTak wysoka ocena w Twoim wykonaniu zobowiązuje :) co prawda gatunek nie jest mi bliski, ale ta powieść ma w sobie coś wyjątkowego, dlatego dam jej szansę :) może skradnie również moje serce?
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam, bo jak wiesz - lubię kryminały! :)
OdpowiedzUsuńKryminał retro lubię, wiec chętnie rozejrzę się za tym tytułem:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie historie, kryminały, a jeśli do tego można się cofnąć w czasie , to tym bardziej :)
OdpowiedzUsuń