Rina Frank jest izraelską pisarką,
urodzoną w Hajfie, największym mieście w północnym Izraelu.
Jest najpopularniejszą pisarką izraelską swego pokolenia. „Każdy dom potrzebuje balkonu”, to
jej literacki debiut, który stał się
międzynarodowym bestsellerem. W Izraelu liczącym 7 mln. mieszkańców, sprzedano ponad 100 tyś.
egzemplarzy.
Rodzina Franków przybyła z Rumunii do
Izraela, a dokładnie do Wadi Salib, najbrudniejszej dzielnicy Hajfy. Ojciec Mosze pragnął,
aby jego dzieci wychowywały się wśród Żydów, a nie antysemitów. Nie chciał, żeby
doświadczały przykrości i dźwigały ciężar swojego pokolenia. Zamieszkali w trzypokojowym mieszkaniu
u ciotki Lucyny, starszej siostry Moszego. Najpierw gnieździli się
w ciemnej, dusznej kuchni, jednak po pewnym czasie otrzymali pokój z balkonem.
„Balkon był witryną, gdzie
wystawiało się własne życie, jak pościel, którą układało się
na balustradzie, by ją
przewietrzyć...Był naszą prywatną telewizją z programem na żywo oraz aktorami z krwi i kości.
Można powiedzieć, że to u nas, na ulicy Stanton wymyślono reality show”
Rina-Rinouka
„radość, królowa”, urodziła się w Izraelu, ku niezadowoleniu
ojca, który nie chciał mieć kolejnej
córki. Dorastała wraz z siostrą Józefiną, w otoczeniu licznej
rodziny, w ubóstwie, gdzie o każdą
rzecz musiała z nią toczyć spór. Myślę, że to spowodowało, że
dziewczynka wyrosła na upartą,
zawziętą kobietę, która zawsze dążyła do osiągnięcia
wcześniej wymierzonego przez siebie celu. Rina
od samego początku działała mi na nerwy. Już jako dziecko była
wymagająca i kapryśna.
Zazdrościła wszystkiego oprócz urody, siostrze, która była od
niej bardziej inteligentna. Jako ta
ładniejsza w rodzinie szczyciła się tym i wykorzystywała często
ten atut w życiu codziennym.
Uwodziła mężczyzn kpiąc z ich uczuć, a kiedy spotkała nareszcie
tego jedynego, inżyniera z
Barcelony, tak go omotała, że biedak zostawił narzeczoną, żeby
się z nią związać. Połączenie
kultury i zwyczajów Wschodu i Zachodu było mieszanką wybuchową.
Niby oboje mający to samo
pochodzenie, ale jednak miejsca, w których się wychowywali wpłynęły na odrębne
ukształtowanie się ich potrzeb, przyzwyczajeń i priorytetów
życiowych, co niestety z czasem bardziej
ich dzieliło, niż łączyło.
„Każdy dom
potrzebuje balkonu” jest powieścią napisaną w bardzo oryginalny
sposób. Łączy przeszłość z
przyszłością. Każdy rozdział podzielony jest na dwie części. W pierwszej części narratorem jest mała Rina, która opisała zwyczaje jakie panowały w tamtym czasach,
a także przedstawiła miłosną historię rodziców. Druga część
oddzielona za każdym razem „ * „
od pierwszej, stanowi zapis dorosłego życia pisarki. Tutaj narratorem już nie jest Rina. Narrator jest trzecioosobowy.
Sposób narracji
jest nieco dziwny. Niby prosty, ale zawiera liczne niedomówienia, co
bardzo mnie męczyło i
utrudniało czytanie, a panujący w całości chaos wytrącał mnie z
równowagi. Sama historia
autorki może jest ciekawa, ale mnie jakoś nie zauroczyła. Gubiłam
się lawirując pomiędzy kuzynem
ciotki, a kuzynką szwagra. Natłok postaci, imion żydowskich
przyprawiał mnie o ból
głowy. W końcu już nie wiedziałam kto jest kim, dla kogo i
starałam się jedynie skupić uwagę na Rinie i
jej rodzinie. Nie umiałam się odnaleźć w całej tej historii
życia państwa Franków, a
jedyne co mnie urzekło w pierwszej części powieści to momenty, kiedy
mała Rina opowiadała o
zwyczajach, jakie panowały u nich w domu. Każdy czwartek był
dniem porządków i
przygotowywania rosołu z kury ( obowiązkowo z kurzymi łapkami).
Białe mięso z rosołu
zostawiano na szabatowe dni, rozpoczynające się od zmierzchu w
piątek i trwające do zmierzchu w
sobotę. W czwartek obowiązkowo wszyscy musieli się wykąpać. Była
to jedyna kąpiel w całym
tygodniu. Najpierw myły się dzieci, później w tej samej wodzie
matka. Następnie pani Frank prała
w tej wodzie brudną odzież należącą do całej rodziny, a na
końcu tą wodą myła podłogę w
pokoju. Ciekawa byłam, kiedy i w jakiej wodzie kąpał się Mosze Frank, ale nigdzie nie
dojrzałam informacji na ten temat.
O wiele bardziej
przystępna była dla mnie współczesna część powieści, którą
czytałam szybciej i z całkowitym
zrozumieniem, ale mimo to bez entuzjazmu i zadowolenia. W podsumowaniu
powiem tylko tyle, że jeszcze nigdy, żadnej książce nie
postawiłam tak niskiej oceny, Nie wiem
czy słabe zainteresowanie kulturą żydowską utrudniało mi
zrozumienie i czerpanie
radości z czytania tej powieści, czy może ogólnie panujący
chaos, zagmatwanie i niespójność
przyczyniły się do mojej niezbyt pozytywnej opinii.
Może ktoś z Was
czytał tę książkę i podzieli się ze mną swoimi wrażeniami?
Okładka: miękka
Ilość stron: 235
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2009
Moja ocena 4/10
Książkę
przeczytałam w ramach wyzwań:
„Trojka
E-pik” , „Czytamy powieści obyczajowe”, „Z literką w tle”,
„Rekord 2014” ,
„Z półki
2014” , „W prezencie” , „Debiuty pisarskie”, „2014 rok z
52 książkami” ,
„Pierwsze
słyszę”
Zadziwił mi tytuł książki. zazwyczaj po takie nie sięgam, bo jakoś nie potrafią mnie zainteresować. Podejrzewam, że gdyby autorka bardziejprzyłożyłaby się do zapanowania nadładem książka była bardzi interesującą lekturą.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten chaos bardzo utrudnia wczucie się w całą historię z życia Riny i przynajmniej mnie bardzo namieszał w głowie i nie przynosił radości z czytania:)
UsuńNie wiem dlaczego ja tak mam, ale zawsze analizuję od końca recenzji;) Tak sobie pomyślałam,że ten ojciec to chyba się po prostu nie kąpał;))) Nie no żartuje sobie. Chociaż z drugiej strony to zastanawiające;). Powiem Ci Aguś,że osobiście nie znoszę kiedy jest za dużo postaci i człowiek najnormalniej w świecie zaczyna się gubić, ja mam wtedy tak zwane obciążenie systemu;) Mózg mi odmawia współpracy i podobnie jak u Ciebie skupiam się na jednej osobie.
OdpowiedzUsuńCo do książki, ocena mówi sama za siebie więc nie ma sensu się za nią rozglądać.
Aga ja to samo pomyślałam co Ty, ale tego nie napisałam:)))
UsuńJeśli męczyłaś się przy czytaniu, to lepiej sobie odpuścić.
OdpowiedzUsuńCiężko mi powiedzieć, ale ja zazwyczaj sugeruję się kilkoma opiniami, zanim zrezygnuję z przeczytania danej powieści. Jednak ta książka zbyt dobrych opinii na LC nie ma, także coś musi w tym być, że nie tylko ja ją tak odebrałam i nisko oceniłam.
UsuńO widzisz, po pierwszej części Twojej recenzji, pomyślałam, ze to może być świetna książka, a po drugiej zwątpiłam. Jednak chyba dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńZawsze najlepiej samemu przekonać się, czy książka jest wartościowa, czy nie...
UsuńTak jak pisałam wyżej, jeden czytelnik może być zachwycony takim sposobem narracji i przedstawienia wątków, a drugi będzie znużony, zdezorientowany i nie zadowolony z lektury.
Także cieszę się Małgosiu, że mimo moich rozterek i tak masz ochotę przeczytać tę powieść:)
Troszkę mnie zmartwiłaś, czytałam drugą książkę tej autorki "Bardziej niż wczoraj" i z tego, co pamiętam, byłam nią zachwycona. Na tę miałam ochotę już od dawna, intrygował mnie też tytuł i okładka, ale teraz to już chyba nie chcę. Wiem, że mogę sama sprawdzić, ale ufam Twojej ocenie.
OdpowiedzUsuńTo znaczy Pauluś, że czytałaś kolejną, drugą część powieści pani Frank. Ja jakoś nie mogłam wczuć się w fabułę, szczególnie w wątki dotyczące dawnych czasów. Jednak i tak mam ochotę poznać dalszy ciąg losów Riny. A Ty Paulinko może powinnaś spróbować przeczytać "Każdy dom...", bo może na Tobie ta książka przypadnie do gustu:)
UsuńCieszę się, że Tobie się podobała. Zawsze tak jest, że ilu czytelników, tyle będzie różnych ocen, opinii.
OdpowiedzUsuńA to się zdziwiłam, myślałam, że będzie to bardzo dobra książka. Szkoda, wielka szkoda, że tak marnie to wszystko wypada, bo pomysł bardzo interesujący, no nie wiem, może jak będzie w bibliotece to rzucę na nią okiem.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :-)
Nie czytałam tej książki, ale pamiętam, że gdzieś widziałam już jakąś jej recenzje.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki i już raczej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNa podstawie Twoich notek można stworzyć ciekawą biblioteczkę. Nawet jeżeli akurat ta książka nie przypadła Ci do gustu, to i tak wydaje się bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńNiestety nie czytałam tej książki i nie mogę podzielić się swoimi wrażeniami i chyba to się nie zmieni - ja jednak jestem prostą dziewczyną i lubię historie, które jestem w stanie zrozumieć ;) chaos, niedomówienia i zagmatwanie tylko mnie irytują.
OdpowiedzUsuńJa też jej nie czytałam i po Twojej recenzji raczej się to nie zmieni...
OdpowiedzUsuńPiszesz, że jeszcze nigdy, żadnej książce nie postawiłaś tak niskiej oceny. Szkoda, że się zawiodłaś. Ja w obliczu twojej chłodnej oceny też raczej nie mam ochoty przekonywać się, czy w moim przypadku nie będzie czasem podobnie, dlatego jednak podziękuję tej książce.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest ciekawa, porusza ważny i wciąż aktualny temat, ale niestety źle została przedstawiona cała historia. A raczej w dość męczący sposób, bo skutecznie dorzucało mnie do dokończenia książki. Ale przeczytałam. Męczyłam się, ale jednak było warto, bo jest dość ciekawa. Tylko przez ten styl trudno dostrzec wszystkie jej atuty...
OdpowiedzUsuńCzasem lubię takie wymagające książki i nieco trudne w odbiorze, ale tylko czasem... ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, więc nie mogę powiedzieć jak odczuwam i raczej mi również by się nie spodobała, bo kulturą żydowską również się nie fascynuję, a inne niedociągnięcia tej książki mogłyby tylko ugruntować mnie w podobnej ocenie :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie mam na nią chęci póki co :) Mam ciekawsze propozycje na oku ;)
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie dla mnie. Poszukam jeszcze innych opinii, ale skoro piszesz, że w książce panuje chaos i jest wiele niedomówień, to raczej będę na "nie"...
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy styczności z tą książką, ale Twój blog pokazuje mi, jak wielu zakamarków literatury jeszcze nie miałam okazji poznać. Pochlebne czy nie - piszesz wspaniałe recenzje, które świetnie się czyta. Choć nie powiem, żeby ta zachęciła mnie do sięgnięcia po książkę Riny Frank. ;)
OdpowiedzUsuńA to niespodzianka! Spodziewałam się czegoś więcej po tej książce, no ale cóż... Otwarte chyba nie wydaje jakichś wybitnych książek... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOjej, niestety nie tym razem... chociaż okładka fajna i można pomyśleć, że i książka taka będzie.
OdpowiedzUsuńPołączenie przeszłości z przyszłością, dwie narracje to chyba za dużo, żeby mogło wyjść spójnie.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, chociaż zapowiadało się ciekawie. Boję się chaosu i nadmiaru informacji, nie lubię męczyć się przy lekturze.
OdpowiedzUsuń