Słowo „macocha” kojarzy się
większości dość nieprzyjemnie i przywołuje na myśl bajkę o
Kopciuszku, bądź Królewnie Śnieżce. Macocha to takie
niefortunne, nieprzyjazne określenie, a przecież nie wszystkie
kobiety wychowujące przyrodnie dzieci są okrutne, niesprawiedliwe i
pozbawione czułości. Przed nimi stoi trudne zadanie do wykonania.
Wychować bowiem nie swoje dzieci, jak własne, gdy biologiczna mama
umiera, bądź opuszcza rodzinę jest ogromnym wyzwaniem. Dzieci
zazwyczaj żyją wspomnieniami, bądź nadzieją, że prawdziwa mama
jeszcze do nich wróci i nie chcą zaakceptować faktu, że na jej
miejscu pojawiła się nowa kobieta, w dodatku otaczająca opieką
tatusia. Stąd często spotykamy się z uporem, wrogością i buntem
dzieci wobec macochy. Mimo, że przybrana mama stara się z całych
sił, żeby stworzyć ciepłą atmosferę, widząc, że nie ma
wsparcia ze strony reszty domowników traci wiarę w sens swoich
poczynań czuje, że traci grunt pod nogami i ma ochotę wycofać się
z zaistniałej sytuacji.
Jadwiga Czajkowska w swojej powieści
„Macocha” nakreśla nam problem z jakim
borykają się przyszłe przyrodnie mamy. Historię tę czyta się z
zapartym tchem. Autorka włożyła w nią ogrom uczucia ponieważ,
jak pisze „Sama jestem macochą i historię Izy napisałam z
potrzeby serca. Nie dopatrujcie się jednak szczegółów z mojego
życia, ponieważ absolutnie wszystkie postaci i wydarzenia są
wytworem mojej wybujałej wyobraźni”
Iza jest 28 letnią pełną energii kobietką, szalenie
optymistyczną, pragmatyczną, lubiącą niespodzianki ,wyzwania i
wielkie niewiadome, gdyż nadają „życiu smak, jak sól
zupie” W rozmowach z przyjaciółkami często powtarzała
„nigdy, przenigdy nie wyjdę za wdowca”
Jednak jak to w życiu bywa, los lubi płatać nam różne figle i
często to, czego się wyrzekamy, staje się naszą codziennością. Iza będąc w podróży służbowej w Grecji, gdzie
jako chemik została wysłana przez firmę kosmetyczną na
konsultacje, odnośnie receptury nowego kremu, poznaje przypadkiem
przystojnego etnografa. Tajemniczy nieznajomy to Piotr, który przyjechał
do Aten w celu wygłoszenia cyklu wykładów na temat RPA. Nie ważny był już fakt, że jest wdowcem i od 6 lat samotnie
wychowuje 13-letniego Tadeusza, i 11-letnią Zosię. Jak to Iza
stwierdziła „strzała amora ugodziła mnie mocno i skutków
trafienia nie jest w stanie odwrócić żadna siła. Czułam się
bezbronna”
Nie wiemy ile trwa okres narzeczeństwa Izy i Piotra, bo w dalszej
część powieści przeskakujemy od razu do czasu kiedy Piotr rozpina
suknię ślubną Izy, próbując uwolnić ją z zbyt ciasnego
gorsetu.
Trudne zadanie ma przed sobą Iza. Nowy mąż, którego często nie
ma w domu, bo praca pochłania cały jego wolny czas. Dwójka
nastolatków, która „niefortunnym zrządzeniem losu została
pozbawiona jedynego, niczym niedającego się zastąpić uczucia.
Miłości rodzonej matki do rodzonego dziecka” W
dodatku są one wpatrzone w swojego tatusia, zazdrosne
o jego miłość, którą muszą teraz podzielić się z „macochą”
Jak uporać się z tym wszystkim? Jak wdrożyć się w nową
sytuację, żeby wszystkich zadowolić, a samemu nie zwariować?
„Dwa światy:mój i ich. Czy
kiedyś pęknie ściana między nimi? Czy dam radę?”
„Macocha” jest niezwykłą powieścią obyczajową. Porusza
bardzo trudny i myślę, że w dzisiejszych czasach coraz częściej
spotykany problem. Postać Izy jest bardzo szczegółowo
przedstawiona. Cały czas śledzimy bardzo trudne sytuacje, w
których co chwilę się znajduje, jej szybkie przemyślenia
dotyczące tego, jak najlepiej wybrnąć z konfliktu, opresji, oraz
wspomnienia, które w międzyczasie przywołuje w swojej pamięci.
Wspomnienia dotyczące jej rodzinnego domu i tego, w jaki sposób jej
mama radziła sobie w podobnych sytuacjach, w których ona teraz się
znajduje.
Iza jest niesamowita, we wszystko co robi wkłada całe serce i
wszystkie siły, kosztem swoich przyjemności i swojego wolnego
czasu. Cierpi widząc brak akceptacji Tadeusz i Zosi, a także brak
pomocy Piotra we wszystkim co robi. Czuje się jak służąca, która
znajduje się w tym domu tylko po to, żeby posprzątać i ugotować.
Bardzo urzekła mnie jej dobroć, wspaniałe poczucie humoru,
pomysłowość, ale i pyskatość. Często śmiałam się pod nosem
czytając dialogi, w których Iza prowadzi konwersacje z Piotrem,
przytacza swoje racje. Robiła to w tak zabawny sposób, że uśmiech
nie schodził z mojej twarzy.
Książkę czyta się niezmiernie szybko, nie sposób się od niej
oderwać. Ponieważ mam mało czasu w ciągu dnia, który mogę
poświęcić na czytanie musiałam nastawić sobie budzik na 6:00 ( w
niedzielę). Oczywiście wstałam i z wielką ciekawością czytałam
dalej, bo nie mogłam się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń.
Chciałam dowiedzieć się, czy dzieci w końcu zaakceptują Izę, a
w szczególności Zosia, która była jej najbardziej przeciwna.
Dla rozbudzenia Waszej ciekawości dodam jeszcze, że w powieści
pojawiają się elementy nadprzyrodzone, które dodają całej
fabule niesamowitego smaczku, jak również ciekawe nowe pojęcia, na przykład „dopikobelowanie” Chyba nikt z Was nie zgadnie, co to
słowo znaczy?
Wiem, że to są tylko moje odczucia i przemyślenia po przeczytaniu
tej powieści, ale uważam, że warto się z nią zapoznać. Może
nie jest to literatura z wyższej półki, może niektórzy powiedzą
mało wiarygodna, nierealna, bo która kobieta będzie taka naiwna i
wpakuje się w takie kłopoty, jak Iza. Uwierzcie mi nigdy nie
jesteśmy w stanie przewidzieć jak nam ułoży się życie. Z
własnego doświadczenia wiem, że nawet to już najbardziej
poukładane, w każdej chwili może obrócić się o 180 stopni i
każda z nas może znaleźć się na zakręcie życiowym, a może
nawet w podobnej sytuacji, w jakiej znalazła się Iza...
Okładka: miękka
Ilość stron: 500
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Moja ocena: 8,5/10
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
„Czytamy
i polecamy”, „Pierwsze słyszę”,"Pod hasłem"
„Czytamy
powieści obyczajowe” oraz
„Polacy
nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę”
Piękna recenzja Aguś:)Bardzo Ci dziękuję Kochana,Ty wiesz za co:) Aż mi się serce raduje,a Ty wiesz dlaczego:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aguś!! Wiem, wiem:))))
UsuńNo i widzisz, tak się bałaś, a napisałaś świetną recenzję:) I bardzo się cieszę, że "Macocha" Ci się podobała:) A ostatnim zdaniem, które napisałaś, bardzo intrygujesz;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Paulinko:)) Bałam się rzeczywiście, ale nie było najgorzej. Czytając książkę już wiedziałam, o czym chcę napisać...:)
UsuńSama jestem "macochą"... Ała! Słowo ma rzeczywiście bardzo pejoratywny wydźwięk.
OdpowiedzUsuńOoo...a czemuż to nazywasz siebie "macochą"??
UsuńNie nazwałam siebie, zacytowałam fragment recenzji :) Faktycznie powinnam wziąć w cudzysłów :)
UsuńPrzepraszam, że nie domyśliłam się:)
UsuńTo powieść jak najbardziej na czasie. Dzisiaj dzieci maja bardzo pokręcone dzieciństwa.)
OdpowiedzUsuńPrawda! Świat staje na głowie i to, co kiedyś wydawało się nie do pomyślenia, dzisiaj jest na porządku dziennym...
UsuńI co by nie powiedzieć więcej z tego cierpienia wynika niż radości i zadowolenia.
UsuńAguniu no tak napisałaś,że tą książkę po prostu trzeba przeczytać:) Najpierw Paulinka teraz Ty, widzę,ze pełno emocji kumuluje się podczas czytania.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i mam nadzieję Agusiu, że może kiedyś uda Ci się ją przeczytać?:)
UsuńDla mnie słowo 'macocha' jest okropne i straszne. Ma bardzo zły wydźwięk. Jednak książka wydaje się być intrygująca :) Może ona zmienić znaczenie tego słowa :)
OdpowiedzUsuńTak, większości kojarzy się to słowo bardzo negatywnie i tak już pewnie zostanie...Do przeczytania książki bardzo zachęcam:)
UsuńZostałam zachęcona, kiedyś jej na pewno poszukam do przeczytania.
OdpowiedzUsuńRzadko się zdarza, żebym Cię zachęciła do przeczytania jakiejś książki, także jestem podwójnie zadowolona:)
UsuńTe nowe słówka mnie zaintrygowały. Nie mam pojęcia, co to może być dopikobelowanie... :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Monika
Już Kornelia pod spodem wyjaśniła, co to słówko oznacza:)
UsuńPozdrawiam:))
Zgadzam się z tobą, że słowo macocha nie brzmi dobrze, jest nacechowane bardzo negatywnie. Mogę sobie wyobrazić, jak ciężko jest stanąć po tamtej stronie, starać się, próbować kochać, a i tak być traktowaną jak wredna macocha...
OdpowiedzUsuńLubię takie życiowe tematy, raz smutne, a za chwile wywołujące uśmiech na ustach.
Książkę od jakiegoś czasu mam w planach, więc po Twojej recenzji (świetnej z resztą) tym bardziej muszę jej poszukać!
Natomiast słowo „dopikobelowanie” kojarzy mi się ze zrobieniem czegoś idealnie, dopieszczeniem najdrobniejszego nawet szczegółu:)
Dziękuję bardzo, chociaż wiem, że dopiero uczę się pisać i jeszcze daleko mi do jak to ujęłaś "świetnej recenzji" Cieszę się jednak, wtedy gdy wiem, że książka jest warta uwagi i znajdą się osoby, które po przeczytaniu mojej opinii sięgną po daną pozycję:)
UsuńZnaczenie słowa odgadłaś bez problemu!!! A ja pierwszy raz spotkałam się z takim zwrotem:)
Też się uczę i próbuję Cię doścignąć:)
UsuńBlogowanie to świetna motywacja, żeby popracować nad słowem pisanym.
Moja koleżanka z pracy mówi "piko belo", więc łatwo skojarzyłam, ale przyznam, że tylko z jej ust słyszałam to określenie, a zatem nie jest ono chyba zbyt popularne:)
Oj Korciu, jak przeczytałam co napisałaś, to zaczęłam się śmiać. To ja próbuję doścignąć Ciebie:))) Tak, rzeczywiście to tajemnicze słowo pochodzi od zwrotu "piko bello":))
UsuńTo bardzo miłe, widocznie obie siebie nie doceniamy:)
UsuńMuszę tę książkę przeczytać, wędruje na moją listę must have.. Co najgorsze mój stosik na biurku się rozrasta w zastraszającym tempie, a czasu jak na lekarstwo..
OdpowiedzUsuńStosy to ja już mam takie, że mnie zza nich nie widać, a lista must have rośnie w zastraszającym tempie odkąd założyłam blog i ciągle dowiaduję się z Waszych recenzji o kolejnych świetnych książkach, po które warto sięgnąć:)
UsuńZgadzam się co do tego, że słowo macocha kojarzy się bardzo źle (Kopciuszek, te sprawy...), za to ojczym (którego posiadam) już niekoniecznie. Trochę to niesprawiedliwe:). Co do książki to z pewnością się za nią rozejrzę, świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Maju:) Tak, to prawda, nigdy nie słyszałam złego określenia na ojczyma i masz rację, że jest to niesprawiedliwe. Bajki napiętnowały słowo "macocha" i tak już zostało po dziś dzień...
UsuńŚwietna recenzja i taka zachęcająca :) Z przyjemnością poszukam i przeczytam tą książkę :)
OdpowiedzUsuńKolejny raz bardzo dziękuję i nie jestem przekonana, czy ja zasługuję na takie ciepłe i wspaniałe słowa:))
UsuńWejście w rolę macochy musi być szalenie trudne. A książkę bardzo chętnie bym przeczytała. Znów wygrzebałaś coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńTym razem książka pochodzi z moich zbiorów. Przeczytałam ją można powiedzieć pod małym naciskiem. Pewna fantastyczna kobietka znalazła ją przeglądając moje zbiory na LC i chciał się ze mną wymienić na inna pozycję. Tylko dlatego sięgnęłam po tę książkę w tym momencie i ją przeczytałam. Inaczej pewnie by sobie jeszcze leżakowała długo na mojej półce:)
UsuńNie wiem jak u Ciebie, ale u mnie od takich leżakujących książek, kilka półek się ugina. :(
UsuńJa przede wszystkim trzymam książki w kolorowych, kartonowych, ozdobnych pudełkach. W jedno mieści mi się ok.40 książek. Pudełka opisuję i chowam po całym domu, tam gdzie jeszcze mam miejsce. Na półkach po prostu już brak mi wolnego miejsca, a też nie mam ich zbyt dużo, bo mieszkanie mam małe:)
UsuńCiekawy pomysł, ale u mnie się nie sprawdzi, bo uwielbiam mieć książki na widoku. Choć jak zabraknie miejsca to pewnie będę musiała skorzystać z Twojego pomysłu.
UsuńFajnie, że autorka podjęła taki temat, jestem niezwykle ciekawa tej książki!!!
OdpowiedzUsuńNieczęsto spotykamy się z tym tematem w literaturze, a jest on poważny i warty tego, żeby o nim pisać. Książkę czyta się świetnie, bo mimo iż porusza tak trudny temat, to napisana jest z niemałą dawką humoru:)
UsuńPrószyński i tym razem pozytywnie zaskoczył :) przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWiększość ich książek jest naprawdę godna uwagi. Zawsze po nie sięgam z wielką przyjemnoscią:)
UsuńHmm, książka wydaje się być ciekawa, tym bardziej, ze pojawiają się elementy nadprzyrodzone. Już dawno miałam ochotę na tę książkę, muszę ją wreszcie kupić
OdpowiedzUsuńZachęcam do przeczytania:) Może uda Ci się ją wypożyczyć, lub wymienić się z kimś na którymś z portali?
UsuńKojarzę autorkę tej książki. Czytałam kilka miesięcy temu wywiad, który z nią przeprowadzono. Już wtedy zaintrygował mnie jej pomysł na powieść, a po Twojej recenzji powróciła chęć, by zapoznać się z tą książką :)
OdpowiedzUsuńWywiadu z panią Czajkowska nie czytałam. Muszę koniecznie poszukać i zapoznać się z nim. Cieszę się Iwonko, że zachęciłam Cię do sięgnięcia po tę pozycję:)
UsuńMarzę o tej książce od dłuższego czasu... Mam nadzieję, że gdzieś znajdzie się dobra duszyczka, która zechce pożyczyć mi "Macochę".
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, że dzisiaj już komuś ją wysyłam, to z chęcią bym Ci tę książkę pożyczyła. Jestem zawsze otwarta i służę pomocą jakbyś chciała jakąś książkę ode mnie pożyczyć:)
UsuńCzekałam na Twoją recenzję tej ksiażki, ponieważ byłam jej strasznie ciekawa:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że warto po nią sięgnąć, więc muszę się za nią rozejrzeć. Świetna recenzja i mądre podsumowanie na końcu:)
Dziękuję Gosiu:) Życie różnie się układa. Wiem z własnego doświadczenia, że często płata nam figle i to, czego w ogóle się nie spodziewamy, staje się rzeczywistością:)
UsuńFantastyczna recenzja, od razu mam ochotę nabyć tę książkę :) Temat niełatwy, podziwiam bohaterkę, która starała się dogadać z dziećmi męża. Obawiam się, że mnie nie byłoby stać na taką cierpliwość. Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńAgnieszka Perzka6 sierpnia 2013 07:01
UsuńDziękuję bardzo:) Czytając tę książkę też o tym myślałam. Jeszcze z maluszkami jakoś bym sobie może poradziła, ale z dwójką nastolatków chyba nie bardzo. Strasznie ciężko byłoby mi z nimi nawiązać kontakt, wspólny język, zdobyć ich zaufanie, nie mówiąc już o miłości:)
No właśnie, im starsze dzieci tym trudniej.
UsuńSlowo macocha kojarzy mi się bardzo źle. Autorka poruszyła dość ciekawy temat, o którym z chęcią bym poczytała.
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, której słowo "macocha" kojarzy się bardzo negatywnie...
Usuńdopisuję do listy, koniecznie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Aniu:)
UsuńWedług mnie nie ma znaczenia z której półki jest dana książka. Grunt, żeby się podobała. Ja osobiście za takimi powieściami nie przepadam, chociaż czasem po takie sięgam. Jeśli znowu mnie najdzie taka ochota, myślę, że wybiorę właśnie tą opowieść.
OdpowiedzUsuńDodałam te słowa specjalnie, bo widziałam recenzje, których autorzy pisali, że powieść jest banalna, naiwna, temat został źle potraktowany. Dla mnie również nie ma znaczenia, z której półki jest dana książka. Nie oczekiwałam od autorki, że podejdzie do tematu "macochy" w sposób bardzo poważny, naukowy. Podoba mi się to, jak pani Czajkowska zaprezentowała nam postać Izy i jej problemy. Podczas czytania można momentami popłakać się ze wzruszenia, a momentami z radości. I to jest to, co lubię najbardziej:)
UsuńKsiążkę mam w planach od początku, gdy pojawiła się w zapowiedziach. Cytaty niestety jawią mi tę książkę, jako wytwór napisany kiepskim stylem literackim, niemniej wciąż chcę się z nią zapoznać :-)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście autorka powieść napisała w stylu potocznym, swobodnym. Szczerze mówiąc kiepski styl literacki zbytnio mi nie przeszkadzał i nie powodował chęci odłożenia książki na bok:)
UsuńCiekawa tematyka! Myślę, że tę ksiązkę trzeba przeczytac)
OdpowiedzUsuńNiesamowita opinia. Zachęciłaś mnie do książki :)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst! Książkę muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOdpowiem hurtem, na wszystkie trzy powyższe komentarze. Dziewczyny kochane, dziękuję bardzo za miłe słowa, a książkę mimo, że zawiera małe mankamenty warto przeczytać:)
UsuńTematyka na czasie i trudna, ale widzę, że autorka dobrze sobie z nią poradziła. Przepiękna recenzja. Świetnie opisałaś swoje wrażenie po tej lekturze i teraz ja z ogromną przyjemnością rozejrzę się za tą książką tym bardziej, że lubię też elementy nadprzyrodzone.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że bardzo mnie zaciekawiłaś! Chciałabym przeczytać tę książkę. Mimo że tematyka trudna, to interesuje mnie ona.
OdpowiedzUsuńTemat problemu bardzo interesujący, nigdy nawet nie słyszałam o takiej książce, która mówiłaby o problemach właśnie macochy której zależy na dzieciach. Rzeczywiście ten problem jednak widać w codziennym życiu. Bardzo jestem ciekawa losów tej bohaterki, zacznę się rozglądać za tą książką :)
OdpowiedzUsuńMoją ciekawość rozbudziłaś umiejętnie:)
OdpowiedzUsuńO książce słyszałam już sporo dobrego. Przyznaję, że książek tego gatunku nie czytam zbyt często, ale ujęcie tematu "Macochy" wbrew stereotypowi zachęca do lektury.
OdpowiedzUsuńAle mnie zainteresowałaś! Uwielbiam motyw przybranej matki, która, jak się okazuje, nie jest złą czarownicą (albo - jest kimś więcej niż tylko złą czarownicą). Kiedy - jak być może pamiętasz - czytałam Świrszczyńską, wyłuskałam jeden wiersz o takiej kobiecie spośród stu innych i nadal go pamiętam (w całości! mogłabym recytować z pamięci; nie jest długi, rzecz jasna, ale nie chodzi tu o długość, tylko o to, jak mocno zapadł mi w pamięć).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Bardzo intrygująca recenzja:) Elementy nadprzyrodzone i tyle emocji to nie moja bajka, acz czuję się na tyle zaintrygowana, że może sięgnę po tą książkę, choć nie czytam często książek tego typu.
OdpowiedzUsuńBardzo byśmy chcieli wrócić do Chorwacji i to zobaczyć... :) Marzy nam się również obejrzenie rejonu jezior w Plitwicach. W tym roku niestety nigdzie już nie wyjedziemy, ale może uda się za rok... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i dziękujemy za komentarz... :)
łamałam się czy czytać.. teraz na pewno sięgnę po nią :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się interesująca a elementy nadprzyrodzone dodatkowo kuszą:))
OdpowiedzUsuńZ chęcią się zapoznam z książką :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zarówno recenzja, jak i fabuła, chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuń