„Ashford Park łączy wszystko, co sprawia, że kobieta czyta i marzy: wielką, bolesną miłość, rodzinny dramat i skrywane sekrety” te słowa widnieją na tylnej okładce książki. Pod nimi można przeczytać mnóstwo pozytywnych, ogromnie zachęcających nas do przeczytania rekomendacji Redaktor Naczelnych światowych wydawnictw. Książka porównywana jest nawet do „Pożegnania z Afryką” Karen Blixen. Takiemu opisowi, takim rekomendacjom trudno się oprzeć, nie zakupić książki i nie zagłębić się w jej treść. Tak też zrobiłam i ...rozczarowałam się niezmiernie.
Adeline Gillecote wychowywała się u wujostwa, lorda i lady Ashford, gdyż jej rodzice zginęli w wypadku, pod kołami omnibusa w 1906 roku, gdy dziewczynka miała 5 lat. Dorastała w towarzystwie 7 letniej kuzynki Beatrice, która była najbliższa jej sercu, oraz młodszego kuzynostwa. Beatrice od najmłodszych lat była zawsze faworyzowana. Nawet jako nastolatka miała zakaz podejmowania jakichkolwiek prac, żeby tylko nie zniszczyła sobie delikatnych rąk. Wolno jej było tylko doglądać gospodarstwa. Addie za to była traktowana przez ciotkę jak „kukułcze jajo” Żyła na marginesie domu państwa Ashford. Ciągle przypominano jej, że jest obca,a pod dach słynnej rezydencji, przyjęto ją tylko z litości, a nie z miłości.
Kiedy obie dziewczynki dorastają ich przyjaźń na skutek nieprzyjemnego incydentu ulega zniszczeniu. Addie zostaje w Londynie, podejmuje pracę w wydawnictwie. Bea natomiast wraz z małżonkiem wyrusza do Kenii. Obie pewne są, że już nigdy więcej nie spotkają się. Jakże zdziwiona jest Addie, kiedy pewnego dnia, po 6 latach od wyjazdu Beatrice, otrzymuje depeszę z Afryki:
„Przyjedź. Bez Ciebie zupełnie się pogubiłam. Bea”
Jakże można zignorować takie słowa. Słowa pełne rozpaczy. List zawiera jeszcze kilka krótkich zdań, które wzmagają ciekawość Addie. Dziewczyna zostawia narzeczonego, pracę i rusza pełna niepokoju, na ratunek kuzynce...
Drugą bohaterką jest Clemmie, 34 latka, pracująca w kancelarii adwokackiej, w Nowym Jorku, która w 99 rocznicę urodzin babci Addie, w 1999 roku, zaczyna się interesować przeszłością rodzinną. Skrzętnie ukrywane przez jej mamę i ciotkę tajemnice powoli zaczynają wychodzić na jaw i układać się w całość, tworząc ciekawą, pogmatwaną historię rodzinną.
„Ashford Park” to powieść, podzielona na dwa tomy. Jeden zatytułowany jest „Ashford”, a drugi „Kenia”. Każdy tom zawiera niedługie rozdziały, opatrzone tytułem. Tytuł to miejsce akcji i data, Jest to bardzo ważne, gdyż akcja książki toczy się dwutorowo i gdyby nie ten zabieg moglibyśmy się troszeczkę pogubić. Oprócz wczesnych lat XX wieku, systematycznie przenosimy się do 90-tych lat tegoż wieku. Książka napisana jest prostym językiem, obfituje w dużą ilość dialogów.
Zagmatwane związki miłosne, skrzętnie ukrywane tajemnice rodzinne i w miarę dobrze przedstawione portrety psychologiczne sprawiają, że powieść czyta się bardzo szybko, ale jednak bez większego zaciekawienia, bez fascynacji. Odkładałam książkę na bok i wcale nie korciło mnie, żeby dowiedzieć się jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Dodatkowo postać Beatrice bardzo mnie drażniła. Zastanawiałam się, jak można być taką egoistką. Skąd w niektórych znajduje się tyle próżności, złości i chęci dokuczania innym.
Zdziwiona jestem także, bo na okładce znalazłam jeszcze opis „Ta przebogata w historyczne szczegóły powieść...” niestety ja tych historycznych szczegółów w tej książce nie wyłapałam. Owszem w jednym momencie pojawia się rozmowa między wujostwem Ashford, na temat wybuchu I wojny światowej, a poza tym znalazłam jeszcze tylko ten cytat odnośnie wojny:
„Oranżerie i ogrody zostały przeorane i oddane pod uprawę warzyw, a niedoszłe debiutantki więdły i marniały, tracąc swoje najlepsze lata, podczas gdy dookoła szalała wojna”
Drugi tom zatytułowany jest „Kenia”, chociaż akcja toczy się równocześnie w Kenii w latach 1926-1927, jak i w Nowym Jorku w 1999 roku. Spodziewałam się, że odnajdę w tej części czarujący opis tajemniczego kontynentu afrykańskiego, a tymczasem oprócz paru wzmianek o zajmowaniu się plantacją kawy przez męża Beii, wyprawą na polowanie, oraz o tym że było gorąco i ciągle panie miały zakurzone suknie, w ogóle nie wiedziałabym, że znajdujemy się w Afryce.
Tak, wiem, jestem złośliwa, ale jeżeli ktoś decyduje się umieścić takie zachęcające, wychwalające tę powieść opisy na przedniej, tylnej okładce i jakby tego było mało jeszcze na skrzydełkach okładki, to znaczy, że książka ta naprawdę jest niesamowita i godna polecenia.
Nie zachęcam, nie odradzam. Niech każdy z Was zadecyduje, czy ma ochotę przeczytać tę powieść. Myślę, że jeżeli ktoś sięgnie po książkę z nastawieniem, że za chwilę będzie czytał romans, przeplatany tajemnicami, intrygami rodzinnymi, to na pewno nie będzie rozczarowany i powyższa lektura sprawi mu przyjemność.
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 413
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2013
Moja ocena: 5,5/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
„Czytamy i polecamy”, „Pierwsze słyszę”,
„Czytamy powieści obyczajowe”, "Trójka e-pik"
"Z literą w tle", "Czytaj, to się opłaca"