Zamknijcie proszę oczy, albo nie,
może lepiej załóżcie ciemną opaskę,żeby was nie kusiło spoglądać ukradkiem spod
niedomkniętej powieki. Co widzicie? Nic? Ciemność!
A teraz przejść z pokoju do pokoju.
Prawda, że ciężko!?
Wyobraźcie sobie, jak można dzień w dzień, w ten
sposób funkcjonować. Umyć się, nałożyć pastę na szczoteczkę do zębów, ubrać się, przygotować
sobie śniadanie. Ot takie proste, banalne dla nas czynności, które wykonujemy mnóstwo razy w
ciągu swojego życia, nie zastanawiając się w ogóle, że dla drugiego człowieka mogą one
stanowić ogromny problem i wysiłek.
.
Ryan jest chory na retinopatię
barwnikową spowodowaną „spontaniczną mutacją” Widzi zaledwie zarysy postaci, a kiedy
skupi swą uwagę, czasami zdarza się że na ułamek sekundy ujrzy fragment przedmiotu, który za
moment staje się niewidoczny, znika we mgle. Jest jednak szczęściarzem, ponieważ
ma wspaniałą żonę Tracy, a wkrótce ma zostać ojcem. Bardzo cieszy się z tego powodu, a
zarazem odczuwa strach. Boi się,że zanim dziecko przyjdzie na świat resztka zdolności widzenia
w prawym oku zniknie i nigdy nie ujrzy nawet fragmentu ciała dziecka. Postanawia
przygotować się do roli bycia ojcem, poprzez zakup podręczników dla młodych ojców, i ich
studiowanie z kolegą Brianem, a także słuchanie audiobooków. Ryan zadręcza się myślami, jak
pokaże dziecku wszystkie zabawy, których kiedyś nauczył go ojciec. W jaki sposób nauczy
maluszka rozpoznawać kolory?
„ UCHO BYŁO JEGO OKIEM NA
ŚWIAT OJCOSTWA, BO OCZY NIESTETY
NIC NIE WIDZIAŁY”
I tak oto nadchodzi sądny dzień.
6-go lutego do rodziny Knightonów dołącza córeczka Tess. Ryan jest przerażony. Boi
się, że jego „ślepota” okaże się największą przeszkodą w momencie, kiedy żona lub
córeczka, będą go naprawdę potrzebowały. W nieudolny sposób stara się
pomagać Tracy na każdym kroku. Próbuje usypiać córeczkę, przewijać, a nawet wychodzi z nią
na spacery, mając ją przypiętą z przodu w nosidełku, a w drugiej ręce trzymając białą
laskę. W jednych momentach aż truchlałam ze strachu,
czy na pewno da sobie radę i nie
narazi córeczki i siebie na niebezpieczeństwo.
W innych byłam pełna podziwu dla
jego osoby, ponieważ mimo licznych potknięć, nieudanych przedsięwzięć podnosił dzielnie
głowę do góry, wyciągał wnioski ze swoich porażek i próbował naprawić błędy. Choć ostatni
błąd przez niego popełniony naprawiła za niego Tess.
To ona stała się jego oczami...
Mimo, że cała historia przede
wszystkim kręci się wokół osoby Ryana, jego odczuć i przemyśleń trzeba wspomnieć choć parę słów
na temat Tracy, która dla mnie jest niezwykłą kobietą. Kobietą, która świadomie
poślubiła prawie niewidomego mężczyznę, urodziła dziecko i można by zaryzykować
stwierdzenie, że była głową rodziny.
„A jednak trudno poczuć się
ojcem, kiedy człowiek potrzebuje tylu wskazówek.
Kiedy nasz partner musi być jednocześnie naszym rodzicem”
Kiedy nasz partner musi być jednocześnie naszym rodzicem”
„Zapiski niewidomego taty”
znalazłam na półce w bibliotece. Urzekła mnie okładka, z której zerkały na mnie śliczne oczęta
noworodka, a główka jego przytulona jest do męskiego ciała. Jak dla mnie widok
rozczulający. Zaczynając czytać byłam przekonana, że książka będzie obfitować w suche fakty
użalającego się tatusia. Szybko jednak zmieniłam na ten temat zdanie. Okazało się, że
fabuła książki nie jest fikcją, a sam autor jest głównym bohaterem powieści. W świetny,
wręcz zabawny sposób opisuje nam swoje kalectwo, czasami wręcz naśmiewając się z niego.
Używa niesamowitych porównań i metafor. Cały czas pokazuje nam jak mimo
choroby, smutnych doświadczeń można cieszyć się z wręcz banalnych rzeczy, cieszyć
się każdą kolejną chwilą spędzoną z żoną i córeczką. Książka niesie ze sobą ogromny
przekaz, zmusza do zastanowienia się nad swoim życiem, do zadania sobie pytania: czy my
potrafimy cieszyć się z tego co posiadamy? Z tego, że jesteśmy zdrowi, mamy
rodzinę, z tego, że widzimy, co dla nas moli książkowych jest bardzo ważne, bo czymże
byłaby nasza pasja, gdybyśmy utracili wzrok. Czy raczej wciąż narzekamy, bo
ciągle nam coś nie pasuje, coś nam się nie podoba!? Zachęcam Was gorąco w wolnej
chwili do przeczytania tej zabawnej, a zarazem ogromnie wzruszającej i pouczającej
historii.
Oprawa: twarda
Liczba stron: 288
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011
Moja ocena: 8/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
"Z półki 2013", "Czytaj-to się opłaca",
"Czytamy i polecamy" oraz "Pierwsze słyszę"
To prawda. Trudno sobie wyobrazić życie osób niewidomych. Pozycja interesująca.)
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie żyć bez moich oczu. Jestem typowym wzrokowcem, więc dla mnie ślepota to straszny horror.
OdpowiedzUsuńNiezwykle trudna i poruszająca wydaje się być owa książka, jednak ja chce się z nią zmierzyć, bo warto poznawać takie pouczające historie.
UsuńJa również należę do typowych wzrokowców. Nie wyobrażam sobie życia w ciągłej "ciemności"
Książka jest bardzo poruszająca, ale i w wielu momentach bardzo zabawna. Kiedy Ryan był obecny podczas porodu i to jak przeżywał i przeszkadzał wszystkim w akcji porodowej, było w tak zabawny sposób przez niego przedstawione, że aż śmiałam się w głos:)
Lektura tej książki już dosyć dawno za mną, jednak do dziś tkwi w mojej pamięci.Smutna ale mimo wszystko niosąca nadzieję i wiarę.
OdpowiedzUsuń
UsuńTak Aguniu, widziałam, że ją czytałaś:) Piękna lektura!
Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Na pewno warto ją przeczytać. Zaintrygowała mnie Tracy, bo rzeczywiście to wielka odwaga dzielić swoje życie z osobą niepełnosprawną. Godne podziwu.
OdpowiedzUsuń
UsuńDla mnie również. Ileż Ona miała cierpliwości dla Ryana, kiedy po raz któryś musiała tłumaczyć mu, gdzie leży dana rzecz, bądź chodzić i poprawiać po nim, to co zepsuł, nabałaganił. A przecież dodatkowo opiekowała się maleńkim dzieckiem i wykonywała wszystkie codzienne prace domowe.
Sam tytuł mnie już zachęca, a twoja opinia o niej jeszcze bardziej przyciąga.
OdpowiedzUsuńNa mnie też książka zrobiła wrażenie, tylko bardzo się stresowałam w czasie lektury, jak np. wychodził z dzieckiem na spacer.
OdpowiedzUsuńJak się u Ciebie wiosennie zrobiło:)) Podoba mi się:)
Tak, ja również w tych momentach miałam truchlałam.
Dziękuję bardzo Paulinko:)
Jako pierwsza zauważyłaś. Widać, że często mnie odwiedzasz:) Chciałam jeszcze bardziej coś pozmieniać, wkleić jakiś obrazek na górze, ale niestety nie umiem. Może następnym razem, bo to jest bardzo czasochłonna zabawa.
Wiesz, są blogi, które odwiedzam zawsze i w pierwszej kolejności, Twój jest jednym z nich:)
UsuńA obrazki to się gdzieś w ustawieniach zmienia, tam jest gdzieś opcja nagłówek.
UsuńTo tak jak ja Twój:)
Tak próbowałam, ale co chciałam wrzucić jakieś zdjęcie, które znalazłam w internecie to było za małe, a ja nie umiem ich powiększać. Nie miałam już czasu, żeby szukać na ten temat informacji. Zresztą za jakiś czas i tak coś tu pozmieniam, może wtedy doczytam co i jak:)
A to powiększać też nie umiem, bo zmniejszać to mi zmniejszało, jak sama coś kombinowałam;)
Usuń
UsuńAle z nas zdolne bestie, tylko niestety nie z informatyki!:)
Wyrobimy się, kwestia czasu;)
UsuńNa pewno przeczytam. Odkąd ją ujrzałam, a czytane recenzje (w tym Twoja) coraz bardziej skłaniają mnie do jej nabycia. I z pewnością to zrobię. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
D. :)
[dzosefinn.blogspot.com]
Widzę, że to bardzo wartościowa pomoc. Osobiście nie wyobrażam sobie funkcjonowania w świecie bez wzroku...
OdpowiedzUsuńWartościowa pomoc... Właśnie widzę, że pisanie komentarzy z telefonu nie jest dobrym pomysłem ;)
UsuńChodziło mi wówczas o bardzo wartościową powieść.
UsuńEch drobna literówka:)
Ufff... Trudna tematyka, ale mam nadzieję, że książka wpadnie mi w łapki. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńTak sobie kiedyś pomyślałam, że wolałabym chyba nie chodzić niż nie widzieć...
OdpowiedzUsuńTa książka z pewnością robi wrażenie, tym większe, że historia jest prawdziwa. Chciałabym bardzo ją przeczytać.
UsuńCzytając tę książkę miałam podobne skojarzenia. Tylko ja pomyślałam sobie, że wolałabym nie słyszeć, niż nie widzieć.
To też. W ogóle utrata wzroku wydaje mi się czymś potwornym. Może dlatego, że większości rzeczy, które mnie zajmują, nie mogłabym wtedy robić.
UsuńO, kolejna recenzja, doczekałam się hehe :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, tylko, że taka smutna książka. Ja także uważam, że najgorzej jest nie widzieć, bo w końcu jest tyle pięknych rzeczy, które można zobaczyć, tyle pięknych książek, które można przeczytać :)
UsuńTak doczekałaś się! Szybko się tym razem uporałam:)
Smutna, ale nie do końca. Naprawdę jest w niej wiele momentów śmiesznych. Ryan często w bardzo humorystyczny sposób opisuje swoje codzienne zmagania:)
UsuńTak doczekałaś się! Szybko się tym razem uporałam:)
Smutna, ale nie do końca. Naprawdę jest w niej wiele momentów śmiesznych. Ryan często w bardzo humorystyczny sposób opisuje swoje codzienne zmagania:)
Książka musi być bardzo wzruszająca. Nawet nie można sobie wyobrazić co czuł ojciec/autor/bohater. W końcu każdy z nas chciałby zobaczyć swoje dziecko, opiekować się nim. Pomimo tego iż książka jest smutna, bardzo przyciąga uwagę i okładką i fabułą, która jest zarazem oryginalna i niespotykana. Wydaje mi się że książka podczas czytania trzyma w napięciu lepiej niż jeden film grozy :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale wcześniej myślałam ze nie masz bloga. Teraz, gdy go odnalazłam, przeglądam recenzje i Ci zazdroszczę. Masz talent, o którym mogę pomarzyć. Również ja będe u Ciebie bardzo częstym gościem.
UsuńNie wiem czy ja zasłużyłam sobie na takie ciepłe słowa, tym bardziej, że uważam się za okropnego laika jeśli chodzi o pisanie opinii o książkach, bo recenzjami raczej ich nie można nazwać. Bardzo dziękuję i oczywiście z wielką radością witam Cię w moich skromnych progach:) :)
Lubię czasami takie tematy, więc myślę, że książka mi się spodoba;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, a teraz wiem, że muszę ją koniecznie przeczytać! :-)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgam po książki pisane przez osoby niepełnosprawne i o osobach niepełnosprawnych, próbuję sobie wyobrazić, jak to jest, kiedy się nie ma rąk, kiedy się nie słyszy lub nie widzi.
UsuńMyślę, że ciężko nam zdrowym wyobrazić sobie i zrozumieć chorą osobę i to co ona czuje.
Również mam tę książkę na półce. Czekała sobie spokojnie na swoją kolej ale po przeczytaniu Twojej recenzji zapragnęłam ją przeczytać jak najszybciej..
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce. Mój wzrok jest moim skarbem, dzięki niemu mogę czytać książki. Nie wyobrażam sobie jego utraty. Książka intrygująca, skłaniająca do przemyśleń.
OdpowiedzUsuńWzrokowcem nie jestem, ale wzroku i tak wolałabym nie utracić. Po ostatnim pobycie w szpitalu staram się unikać smutnych książek, książek o chorobach, wypadkach itp. Ale! Cytat "ucho było jego okiem" jest sympatyczny i zachęcający.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
kasjeusz
Przykro mi, mam nadzieję, że to nic poważnego i czujesz się dobrze.
UsuńNiestety smutna rzeczywistość otacza nas dookoła. Codziennie docierają do nas informacje o wypadkach, chorobach, często bliskich nam osób. Nie unikniemy tego, a szkoda...
Wiadomo, że tak do końca nie da się tego wyeliminować, ale nie wiem, czy kiedykolwiek świadomie sięgnę po książkę skupiającą się na ofiarach wypadku samochodowego. Chyba całkiem sporo osób tak ma. Moja koleżanka ze szkolnej ławy, na przykład, unika utworów, w których główny/a bohater/ka ma problemy z sercem (głównie chodzi tu o zawał) - jej ojciec dwa lata temu przeżył jeden.
UsuńI dziękuję, teraz czuję się dobrze. :)
O rany, to może być bardzo mocne. I pouczające. I wzruszające. Nie wiem jednak, czy przeczytam. Wiesz, pod tą grubą skórą moją kryje się trzęsąca galareta, może dlatego się uodparnia niewzruszającą literaturą (w sensie: ogromnie fikcyjną). A tu jest potężny temat, który z pewnością rozłoży na łopatki, nawet jeśli jest w nim iskra optymizmu i nadziei.
OdpowiedzUsuń
UsuńTak czułam, że jesteś wrażliwą dziewczyną:)))
Ale, żeby czytać kryminały i thrillery trzeba jednak mieć choć odrobinę mocne nerwy. Przynajmniej ja, mimo iż zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę w wielu przypadkach to tylko fikcja i tak przeżywam każdą mrożącą krew w żyłach scenę, każdy problem z jakim borykają się kolejni policjanci łapiący seryjnego mordercę :)
Owszem, ale wiesz? Im więcej się czyta o zbrodni, tym mniejsze robi wrażenie. To źle! Ale z drugiej strony w kryminałach rzadko kiedy zdołamy poznać ofiarę - albo w ogóle, od razu na pierwszej stronie jest już martwa, albo zdołamy poznać ją tylko odrobinę. Więc jej losy są niejako obok, powieść skupia się bardziej na tych właśnie problemach, na śledztwie, śladach i tropach. Sama ofiara, choćby nie wiem jak makabrycznie zamordowana, jest tylko pretekstem. A w takich powieściach, jak ta tutaj, możemy się z ofiarą - już posługując się tą nomenklaturą - utożsamić, poznajemy ją, lubimy, i jej współczujemy. Nie wiem, czy wiesz, co mam na myśli?
Usuń
UsuńTak rozumiem Cię doskonale.
Szczególnie ciężkie w takich powieściach są momenty, kiedy postać do której się przyzwyczaimy, przeżywamy z nią smutne, ciężkie, ale także radosne chwile nagle odchodzi. Tak było w "Tańcząc na rozbitym szkle" Nie mogłam jej skończyć czytać. Ostatnie kilkadziesiąt stron, było dla mnie trudne do przebrnięcia. Takie powieści są ogromnie wzruszające, a szczególnie wtedy, gdy oparte są na faktach.
Przeczytałam Twoją recenzję od początku do samego końca (piszę to, bo niekiedy zdarza mi się przerywać czytanie - z wielu powodów) i muszę przyznać, że zdołałaś zainteresować mnie tym tytułem. Lubię życiowe historie, a ta z pewnością jest warta uwagi.
OdpowiedzUsuńJeśli mogę Ci coś doradzić. Stwórz sobie gdzieś z boczku archiwum bloga, tak, żeby łatwiej można było odnaleźć Twoje wpisy. Z tego, co zauważyłam np w zakładce z książkami przeczytanymi w tym roku, nie linkujesz tytułów do recenzji, więc ciężko je namierzyć. A znów cofać do starszych postów i odświeżać strony, to już dłuższa bajka :)
UsuńCieszę się ogromnie, bo nie jest łatwo swoją opinią przekonać innych do przeczytania danej książki, a zwłaszcza wtedy, gdy ktoś woli czytać innego rodzaju literaturę.
UsuńZaraz poszukam jak to zrobić, ponieważ jeszcze nie ze wszystkim sobie radzę. Dziękuje bardzo za podpowiedź:)
Widzę, że udało Ci się dodać archiwum :) Z pewnością ułatwi ono poruszanie się po Twoim blogu :)
Usuńpozdrawiam :)
UsuńTak, już jest:) Znalazłam:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Na tę książkę poluję od dłuższego czasu, figuruje ona na mojej liście MUST HAVE. Ja uwielbiam czytać taką tematykę. Twoja recenzja bardzo zachęcająca.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale bardzo mnie zainteresowałaś. Na wdechu przeczytałam twoją recenzję i na pewno poszukam tej pozycji w mojej bibliotece.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
UsuńPrzez przypadek natknęłam się na nią ostatnio w bibliotece. Także wcześniej nie słyszałam o tej powieści. Okładka mnie tak urzekła, że ją wypożyczyłam i nie żałuję tego. To fantastyczna książka.
Również serdecznie pozdrawiam:))
Ależ mnie zainteresowałaś!!! muszę zdobyć tę książkę jak najszybciej!!! :)
OdpowiedzUsuńZ zainteresowaniem śledzę 3 edycję amerykańskiego programu kulinarnego MasterChef. Bierze w nim udział niewidoma zawodniczka. Jestem niecierpliwa i chcę wiedzieć od razu, kto wygra (jeśli tylko to jest możliwe). W tym wypadku było to możliwe. Wujek Google powiedział mi, że wygra ona tę edycję. Nazywa się Christine Ha.
OdpowiedzUsuńCo do książki - słyszałam. Niestety, w bibliotece jest niedostępna. A nie będę kupowała każdej książki, która chce przeczytać.
UsuńAmerykańskiej edycji niestety nie mam przyjemności oglądać, a szkoda. Polską oglądałam z wielką ciekawością i nie mogę doczekać się II edycji:)
Jestem właśnie w trakcie oglądania tej edycji i... właśnie dowiedziałam się kto wygra :) To się nazywa fart. Ale cieszę się, bo była moją faworytką :)
UsuńCo do książki - lubię taką tematykę, więc chętnie bym do niej zajrzała.
Oj pierwszy raz się na nią natykam, jednak zainteresowałaś mnie. To, że autor jest głównym bohaterem również jest ciekawe, poza tym widzę, że ta pozycja należy do tych mądrzejszych. Zwłaszcza spodobało mi się to cieszenie z banalnych rzeczy, więc z chęcią kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale to dobrze, że natknęłam się właśnie na twoją recenzję. Okładka przyciągnęła również moją uwagę i przyznaję, że działa rozczulająco. Jednak mnie bardziej interesuje fabuła.
OdpowiedzUsuńWedług mnie pomysł na książkę jest bardzo fajny, tym bardziej, że autor to tak naprawdę główny bohater. Jestem ciekawa jak zostało tu przedstawione jego kalectwo skoro piszesz, że autor zrobił to w sposób wręcz zabawny. Nie mogę sobie wyobrazić jak by to wyglądało w moim przypadku, za nic w świecie nie chciałabym stracić wzroku, pewnie bym się załamała. A tu widać, że bohater podchodzi do tego z dystansem co mi się bardzo podoba :)
UsuńOgromnie podziwiam Ryana za umiejętność życia bez wzroku, ja bym tak nie potrafiła. Owszem miał chwile wahania, ale to były tylko momenty. Ciągle miał ochotę żyć i działać. Nie płakał, nie poddawał się. Z humorem podchodził do wielu spraw. Uparcie dążył do każdego obranego przez siebie celu:)
Wygląda na bardzo emocjonującą książeczkę, nie potrafię sobie wyobrazić jak można być rodzicem, który nie może zobaczyć co się dzieje z dzieckiem. Te małe "pershingi" tak szybko się poruszają, że trzeba mieć chyba siódmy zmysł aby je przypilnować i aby nic nie zmalowały.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy przeczytam jestem troszkę za wrażliwy ale moja druga połówka na pewno po nią sięgnie.
UsuńTak, ja również nie mogłam wyjść z podziwu jak Ryan dawał sobie radę, w jaki sposób pokonywał strach, i jak dzielnie opiekował się córeczką.
Czytałam o tej książce wiele dobrego i mam ją w swoich planach czytelniczych:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:)