Świniopas Hiszpan Francisco
Pizarro, usłyszawszy pewnego dnia opowiadania o krainie pełnej złota zwanej
Biru, postanowił zwerbować chętnych do wyprawy. Uzyskał zgodę gubernatora na ekspedycję i
wyruszył w 1524 r., a następnie w 1526 roku na podbój
Ameryki Południowej. Z powodu złej pogody, braku pożywienia i potyczek z tubylcami obie wyprawy
zakończyły się klęską. Pizzaro jednak nie odpuszczał. Po powrocie do domu skarby śniły mu się po nocy. Wiedząc, że
gubernator nie pozwoli mu wyruszyć na trzecią wyprawę udał się do Hiszpanii, do króla Karola I,
celem uzyskania zgody na kolejną ekspedycję. W 1530 r. ruszył na kolejny podbój Peru i tym
razem zdobył jego stolicę Cuzco.
W książce „Blondynka
śpiewa w Ukajali” Pani Beata zabiera nas w podróż poprzez dzikie tereny Peru. Prosto ze
stolicy Limy, górami Andami do Amazonii, a stamtąd rzeką Ukajalą i Napo do stolicy Ekwadoru,
Quito. Podróż długa, niebezpieczna, w ekstremalnych warunkach, często przez dłuższy czas
bez jedzenia i dachu nad głową.
Caldo de gallina,
czyli rosół z kury jest nieodzownym pożywieniem serwowanym w Peru. Tubylcy spożywają go
zarówno na śniadanie, jak i na obiad. Gdyby ktoś jednak nie znosił potraw z drobiu, to można
jeszcze spożyć caldo de cabeza, rosół z łba krowiego. Na poprawę humoru dla orzeźwienia i
podniesienia na duchu można otrzymać mate de coca, czyli herbatkę z koki. W Peru cocę uprawia
się zupełnie legalnie.
Najbardziej z całej
książki spodobał mi się opis La Marced. Jest to mała miejscowość nad rzeką Tambopata.
Miejscowość, gdzie cały dzień mija w leniwej atmosferze, a gdy tylko zapada wieczór Marcado,
czyli rynek zaczyna tętnić życiem. Kusi zapachami wspaniałych potraw serwowanych z
przenośnych kuchni i kramików. Tutaj przychodzą kucharki z garnkami, w których mają świeżo
ugotowany ryż i mięso. Zazwyczaj są to uda i piersi kurczaków.
„Całe Marcado
pachnie jak jedna wielka kuchnia”
Ciekawostką jest
wtrącanie w tekst przepisów kulinarnych np. na smaczną czarną kawę, mrożone frytki lub
paparellena, czyli ziemniaka nadziewanego mięsem. Nie wiedziałam wcześniej, że to Peru
jest właśnie królestwem ziemniaka. Oferuje ono jego różne odmiany, począwszy od
białych, poprzez żółte do ognistopomarańczowych zwanych batatami.
paparelleny
Pani Beata w swojej książce posługuje
się prostym, lekkim, przyjemnym językiem, wtrącając co chwilę w tekst ciekawostki i
humorystyczne porównania. Opisuje życie codzienne mieszkańców, ich zwyczaje, obyczaje,
piękno przyrody otaczającej ją podczas podróży. Robi to w bardzo zabawny, ale nieco
chaotyczny i mało szczegółowy sposób.
Czytelnicy, którzy pragną dokładnie, ze szczegółami poznać
historię tamtych terenów i społeczeństwa, które je zamieszkuje, będą czuli niedosyt. Mimo
wszystko podziwiam Panią Beatę za jej pasję, odwagę, poświęcenie. Za to, że potrafi
przetrwać w tak skrajnych warunkach i nigdy się nie poddaje, tylko dalej brnie na przód „ku nowej
przygodzie”
Okładka: miękka
Ilość stron: 221
Wydawnictwo: G+J RBA
Rok wydania: 2005
Moja ocena 6/10
Książkę przeczytałam w ramach
wyzwań:
„Polacy nie gęsi...”, „Z półki 2014”, „Rekord 2014”, "Odkrywamy białe plamy"
, „Historia z trupem”, „W prezencie”, "Grunt to okładka" "Klucznik"
Nie wiedziałam, że paparellena, to ziemniak nadziewany mięsem.Apetycznie wygląda, ciekawe czy też tak dobrze smakuje :)
OdpowiedzUsuńChociaż książek podróżniczych nie lubię to wstawki z przepisami lubię w każdej więc rozejrzę się za tą :)
OdpowiedzUsuńLubię książki Pawlikowskiej i tę mam w planach :)
OdpowiedzUsuńLubie literaturę podróżniczą, zatem chętnie przeczytam, bo akurat tej nie miałam jeszcze okazji, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać żadnej książki Pawlikowskiej, więc kiedyś chętnie spróbuję. Chciałabym się przekonać, czy jej styl przypadnie mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńLubię Beatę Pawlikowską, wprawdzie przeczytałam tylko jedną jej książkę "w dżungli życia", która swego czasu bardzo mi pomogła w przemyśleniach nad paroma sprawami;)) ale z chęcią bym przeczytała inne jej publikacje, kurcze przeczytałam o tym ziemniaku i głodna się zrobiłam ;)))
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytam, bo spodobała mi się jedna książka tej autorki :>
OdpowiedzUsuńMarzę o podróży do Peru, więc ta książka to dla mnie obowiązkowa lektura. Liczę właśnie na takie szczere opisy codziennego życia mieszkańców, ciekawostki dotyczące społeczeństwa, kuchni itd. Czuję, że spodoba mi się ta książka :)
OdpowiedzUsuńMam jakieś uprzedzenia do Pani Pawlikowskiej, choć jeszcze nie czytałam żadnej z jej książek. Muszę się kiedyś przełamać i sprawdzić fenomen autorki :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki. Za to jedną już mam w domu.
OdpowiedzUsuńPost pełen pysznych potraw, a ja akurat jestem po jedzeniu ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic Pawlikowskiej, ale czasami lubię posłuchać jej w Radiu Zet. Książek podróżniczych nie lubię, więc nie wiem, czy po którąś sięgnę, ale również podziwiam Pawlikowską za jej pasję i wytrwałość :)
Książka raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Pawlikowskiej, jednak tylko te o podróżach:) Tej jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale chętnie to zrobię.
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo ceniłam panią Beatę, ale odkąd zaczęła występować w programach dla celebrytów i wyciągać wszystkie wydarzenia ze swojego życia prywatnego, mój stosunek do niej się pogorszył. Mimo wszystko ksiażki o podróżach pisze świetne, a jej audycję w radio słucha się z wielką przyjemnością.
Tak samo mam z Cejrowskim, nie przepadam za nim, ale to właśnie jego książki podróżnicze pochłaniam z uwielbieniem.
Czytałam kilka książek podróżniczych pani Pawlikowskiej i był etap, że podobały mi się bardzo. A potem chyba nastąpiło zmęczenie materiału. W międzyczasie odkryłam Martynę Wojciechowską i jej styl zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChętnie zjadłabym paparellena :D
OdpowiedzUsuńJa również i to pomimo tego, że bardzo, ale to bardzo nie lubię książek Pawlikowskiej. Jej publikacje są wyjątkowo popkulturowe, a styl ,,nastoletni". Już przestałam wierzyć w to, że kiedykolwiek przekonam się do jej twórczości.
UsuńPodziwiam za pasję, mnie podróże takie egzotyczne nie pociagają. Czytałam jakąś jedną książkę p. Beaty, ale bez rewelacji dla mnie.
OdpowiedzUsuńTo chyba jedna z pierwszych książek autorki, jakie czytałam. Kiedyś bardziej mi się podobały jej opisy, teraz drażni mnie nadmiar lania wody. ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za Pawlikowską, żadnej jej książki też nigdy nie czytałam, bo jakoś nie bardzo są w moim typie.
OdpowiedzUsuńNie lubię Pawlikowskiej, nawet jak się wypowiada w jakimś programie. Na pewno nie sięgnę po żadną z jej książek.
OdpowiedzUsuńLubię Pawlikowską, mam jej kilka książek na półce. To naprawdę dzielna kobieta.
OdpowiedzUsuńZaliczam do klucznika, ale zastanawiam się czy to nie jest kolejna w serii? Przecież tych blondynek to ona napisała wiele ;)
Dodam Ci +2 punkty za autor jest kobieta i kolejną w serii, jeżeli się nie zgadzasz, to krzycz ;)
Tej akurat książki Pawlikowskiej nie czytałam.
OdpowiedzUsuń