czwartek, 20 marca 2014

51. Beata Pawlikowska "Blondynka śpiewa w Ukajali"

  

Świniopas Hiszpan Francisco Pizarro,  usłyszawszy pewnego dnia opowiadania o krainie  pełnej złota zwanej Biru, postanowił zwerbować chętnych do wyprawy. Uzyskał zgodę gubernatora  na ekspedycję i wyruszył w 1524 r., a następnie w 1526 roku na podbój 
Ameryki Południowej. Z powodu złej pogody, braku pożywienia i potyczek z tubylcami obie wyprawy zakończyły się klęską. Pizzaro jednak nie odpuszczał. Po powrocie do domu skarby śniły mu się po nocy. Wiedząc, że gubernator nie pozwoli mu wyruszyć na trzecią wyprawę udał się do Hiszpanii, do króla Karola I, celem uzyskania zgody na kolejną ekspedycję. W 1530 r. ruszył na kolejny  podbój Peru i tym razem zdobył jego stolicę Cuzco.

W książce „Blondynka śpiewa w Ukajali” Pani Beata zabiera nas w podróż poprzez dzikie tereny Peru. Prosto ze stolicy Limy, górami Andami do Amazonii, a stamtąd rzeką Ukajalą i Napo do stolicy Ekwadoru, Quito. Podróż długa, niebezpieczna, w ekstremalnych warunkach, często przez dłuższy czas bez jedzenia i dachu nad głową.
 Caldo de gallina, czyli rosół z kury jest nieodzownym pożywieniem serwowanym w Peru. Tubylcy spożywają go zarówno na śniadanie, jak i na obiad. Gdyby ktoś jednak nie znosił potraw z drobiu, to można jeszcze spożyć caldo de cabeza, rosół z łba krowiego. Na poprawę humoru dla orzeźwienia i podniesienia na duchu można otrzymać mate de coca, czyli herbatkę z koki. W Peru cocę uprawia się zupełnie legalnie.

 Najbardziej z całej książki spodobał mi się opis La Marced. Jest to mała miejscowość nad rzeką Tambopata. Miejscowość, gdzie cały dzień mija w leniwej atmosferze, a gdy tylko zapada wieczór Marcado, czyli rynek zaczyna tętnić życiem. Kusi zapachami wspaniałych potraw serwowanych z przenośnych kuchni i kramików. Tutaj przychodzą kucharki z garnkami, w których mają świeżo ugotowany ryż i mięso. Zazwyczaj są to uda i piersi kurczaków.

  „Całe Marcado pachnie jak jedna wielka kuchnia”

 Ciekawostką jest wtrącanie w tekst przepisów kulinarnych np. na smaczną czarną kawę, mrożone frytki lub paparellena, czyli ziemniaka nadziewanego mięsem. Nie wiedziałam wcześniej, że to Peru jest właśnie królestwem ziemniaka. Oferuje ono jego różne odmiany, począwszy od białych, poprzez żółte do ognistopomarańczowych zwanych batatami. 

                                                                      paparelleny


 Pani Beata w swojej książce posługuje się prostym, lekkim, przyjemnym językiem, wtrącając co chwilę w tekst ciekawostki i humorystyczne porównania. Opisuje życie codzienne mieszkańców, ich zwyczaje, obyczaje, piękno przyrody otaczającej ją podczas podróży. Robi to w bardzo zabawny, ale nieco chaotyczny i mało szczegółowy  sposób. Czytelnicy, którzy pragną dokładnie, ze szczegółami poznać historię tamtych terenów i społeczeństwa, które je zamieszkuje, będą czuli niedosyt. Mimo wszystko podziwiam Panią Beatę za jej pasję, odwagę, poświęcenie. Za to, że potrafi przetrwać w tak skrajnych warunkach i nigdy się nie poddaje, tylko dalej brnie  na przód „ku nowej przygodzie”


  Okładka: miękka
  Ilość stron: 221
  Wydawnictwo: G+J RBA
  Rok wydania: 2005


                                                   Moja ocena 6/10

                                 Książkę  przeczytałam w ramach wyzwań:

       „Polacy nie gęsi...”, „Z półki 2014”,  „Rekord 2014”, "Odkrywamy białe plamy"
      , „Historia z trupem”, „W prezencie”, "Grunt to okładka" "Klucznik"

  

23 komentarze:

  1. Nie wiedziałam, że paparellena, to ziemniak nadziewany mięsem.Apetycznie wygląda, ciekawe czy też tak dobrze smakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż książek podróżniczych nie lubię to wstawki z przepisami lubię w każdej więc rozejrzę się za tą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki Pawlikowskiej i tę mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie literaturę podróżniczą, zatem chętnie przeczytam, bo akurat tej nie miałam jeszcze okazji, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miałam jeszcze okazji czytać żadnej książki Pawlikowskiej, więc kiedyś chętnie spróbuję. Chciałabym się przekonać, czy jej styl przypadnie mi do gustu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię Beatę Pawlikowską, wprawdzie przeczytałam tylko jedną jej książkę "w dżungli życia", która swego czasu bardzo mi pomogła w przemyśleniach nad paroma sprawami;)) ale z chęcią bym przeczytała inne jej publikacje, kurcze przeczytałam o tym ziemniaku i głodna się zrobiłam ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Z przyjemnością przeczytam, bo spodobała mi się jedna książka tej autorki :>

    OdpowiedzUsuń
  8. Marzę o podróży do Peru, więc ta książka to dla mnie obowiązkowa lektura. Liczę właśnie na takie szczere opisy codziennego życia mieszkańców, ciekawostki dotyczące społeczeństwa, kuchni itd. Czuję, że spodoba mi się ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam jakieś uprzedzenia do Pani Pawlikowskiej, choć jeszcze nie czytałam żadnej z jej książek. Muszę się kiedyś przełamać i sprawdzić fenomen autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam, że nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki. Za to jedną już mam w domu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Post pełen pysznych potraw, a ja akurat jestem po jedzeniu ;)
    Nie czytałam nic Pawlikowskiej, ale czasami lubię posłuchać jej w Radiu Zet. Książek podróżniczych nie lubię, więc nie wiem, czy po którąś sięgnę, ale również podziwiam Pawlikowską za jej pasję i wytrwałość :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Książka raczej nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam książki Pawlikowskiej, jednak tylko te o podróżach:) Tej jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale chętnie to zrobię.
    Kiedyś bardzo ceniłam panią Beatę, ale odkąd zaczęła występować w programach dla celebrytów i wyciągać wszystkie wydarzenia ze swojego życia prywatnego, mój stosunek do niej się pogorszył. Mimo wszystko ksiażki o podróżach pisze świetne, a jej audycję w radio słucha się z wielką przyjemnością.
    Tak samo mam z Cejrowskim, nie przepadam za nim, ale to właśnie jego książki podróżnicze pochłaniam z uwielbieniem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam kilka książek podróżniczych pani Pawlikowskiej i był etap, że podobały mi się bardzo. A potem chyba nastąpiło zmęczenie materiału. W międzyczasie odkryłam Martynę Wojciechowską i jej styl zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Chętnie zjadłabym paparellena :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również i to pomimo tego, że bardzo, ale to bardzo nie lubię książek Pawlikowskiej. Jej publikacje są wyjątkowo popkulturowe, a styl ,,nastoletni". Już przestałam wierzyć w to, że kiedykolwiek przekonam się do jej twórczości.

      Usuń
  17. Podziwiam za pasję, mnie podróże takie egzotyczne nie pociagają. Czytałam jakąś jedną książkę p. Beaty, ale bez rewelacji dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. To chyba jedna z pierwszych książek autorki, jakie czytałam. Kiedyś bardziej mi się podobały jej opisy, teraz drażni mnie nadmiar lania wody. ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie przepadam za Pawlikowską, żadnej jej książki też nigdy nie czytałam, bo jakoś nie bardzo są w moim typie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie lubię Pawlikowskiej, nawet jak się wypowiada w jakimś programie. Na pewno nie sięgnę po żadną z jej książek.

    OdpowiedzUsuń
  21. Lubię Pawlikowską, mam jej kilka książek na półce. To naprawdę dzielna kobieta.
    Zaliczam do klucznika, ale zastanawiam się czy to nie jest kolejna w serii? Przecież tych blondynek to ona napisała wiele ;)
    Dodam Ci +2 punkty za autor jest kobieta i kolejną w serii, jeżeli się nie zgadzasz, to krzycz ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Tej akurat książki Pawlikowskiej nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...